Marsz Wolności 4 czerwca organizowany przez Donalda Tuska i Platformę Obywatelską zakończył się symbolicznym i politycznym sukcesem. W historycznie dużym tłumie w morzu biało-czerwonych flag nie sposób było nie dostrzec banerów innych partii opozycyjnych, Lewicy, Trzeciej Drogi a nawet AGROunii.
Tusk podczas swojego wystąpienia na Placu Zamkowym co prawda nie postawił Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia, Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza pod ścianą, apelując po raz kolejny o jedną listę w jesiennych wyborach parlamentarnych, jednak nie jest wykluczone, że były premier i tak będzie próbować zmusić Nową Lewicę, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Polskę 2050 do złożenia hołdu lennego i podporządkowania się woli PO. Byłby to typowy ruch Tuska, który w równej mierze może przełożyć się na wzrost poparcia dla jego partii przy jednoczesnym skanibalizowaniu pozostałych ugrupowań tzw. demokratycznej opozycji. Byłoby to działanie błędne, bazujące bardziej na pierwotnym politycznym instynkcie aniżeli strategii opartej na pogłębionych badaniach opinii publicznej.