86-letnia Jadwiga P. i jej mąż zostali zamordowani w 2020 r. w swoim mieszkaniu, a zabójców wynajął siostrzeniec kobiety – Andrzej P. ps. Nos, by zagarnąć majątek ciotki. Został za to skazany prawomocnie na dożywocie. Jednak teraz adwokatka P. w kasacji do Sądu Najwyższego domaga się uchylenia wyroku ze względu na „nienależytą obsadę sądu” oraz to, że część składu podmieniono tuż przed rozstrzygnięciem – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
– Potwierdzam złożenie kasacji. Nic więcej nie mogę powiedzieć, nie mam upoważnienia od klienta – mówi nam mec. Olga Walkiewicz, obrońca Andrzeja P.
Gangster „Nos” miał zlecić zabójstwo swojej ciotki i jej męża
Jak ustalili śledczy, Andrzej P. dla alibi pojechał na safari do Kenii, a jako sprawców zaangażował Krzysztofa Z. i Mirosława G. Weszli do seniorów nocą, oboje udusili, wcześniej torturowali. Pomysł „na śpiocha” podsunął im „Nos”, dał też im klucze do mieszkania, ubrania, rękawiczki i gotówkę na samochód. Zbrodnia miała być doskonała, sprawcy przed wyjściem rozsypali proszek do prania, by zatrzeć ślady zapachowe. Jednak wpadli, pogrążyły ich m.in. pozostawione ślady DNA, nagrania z monitoringu z trasy, którą po zabójstwie uciekali za granicę, logowania telefonów. Zatrzymani przez stołecznych policjantów z „terroru” przyznali się i wsypali zleceniodawcę.
Czytaj więcej
Dla alibi wyjechał na safari w Kenii, a wcześniej zlecił zabójstwo ciotki i jej partnera. Jak śledczy rozpracowali głośną zbrodnię w Warszawie, którą zlecił „Nos”.
Jadwiga P. miała dwa mieszkania, dom, wartą pół miliona działkę i oszczędności (dorobiła się, handlując m.in. na bazarze Różyckiego). Darowiznami i testamentem przepisała je młodszej siostrze, matce Andrzeja P. Okazało się jednak, że stało się to pod presją siostrzeńca o kryminalnej przeszłości.