Wobec kierowcy bmw prokuratura sformułowała zarzuty za spowodowanie wypadku na autostradzie A1, w którym zginęło wracające znad morza małżeństwo z pięcioletnim dzieckiem – ich auto stanęło w płomieniach po uderzeniu w bariery. Kulisy tragicznej historii rodziny z Myszkowa od kilku dni tropią dziennikarze i media społecznościowe ścigający piratów drogowych. Przełomem w sprawie okazało się nagranie poprzedzające chwile przed wypadkiem.
Ponowna analiza wypadku na autostradzie A1
Do wypadku koło Piotrkowa Trybunalskiego doszło w sobotę wieczorem. Według pierwszych oświadczeń policji i prokuratury uczestniczył w nim tylko jeden pojazd – kia, która „z niewyjaśnionych przyczyn” uderzyła w bariery.
Wersja ta była sprzeczna z filmem, który pojawił się w internecie (zarejestrował je samochód z kamerką jadący po przeciwnym pasie). Widać na nim, że rozpędzony samochód, migając światłami, przegania z pasa jadący przed nim pojazd (kię). Dochodzi do zderzenia – pojazd taranuje kię i spycha na bariery. Na miejscu zdarzenia – 200 metrów od wraku kii, stało bmw. Jechało nim trzech mężczyzn, kierowcą miał być Sebastian M., młody przedsiębiorca z Łodzi.
Czytaj więcej
Minister sprawiedliwości i prokurator generalnych Zbigniew Ziobro przekazał najnowsze ustalenia dotyczące tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym rodzina z małym dzieckiem spłonęła w samochodzie marki KIA. Chodzi o prędkość z jaką poruszało się BMW, które jak się okazało również brało udział w tym wypadku. Kierowca BMW ma usłyszeć zarzuty.
Pod presją opinii publicznej sprawą zainteresował się Zbigniew Ziobro, prokurator generalny. Na jego polecenie z Niemiec sprowadzono specjalny program do odczytu tzw. czarnej skrzynki bmw. Dzięki temu ustalono, że kierowca jechał 253 km/h, czyli o 113 km/h za szybko (na autostradzie można jechać do 140 km/h). Prowadzący bmw początkowo był przesłuchiwany jako świadek. W czwartek zdecydowano o tym, by postawić mu zarzuty spowodowania wypadku. Grozi za to do ośmiu lat.