Do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich wpływają liczne skargi od osób, których strony internetowe zostały usunięte w wyniku działań organów państwa. Dla niektórych strony te stanowią źródło utrzymania, często jedyne. Rzecznik wskazuje, że choć samo blokowanie stron internetowych jest dopuszczalne w pewnych przypadkach, to według orzecznictwa ETPC powinno być stosowane tylko w ściśle określonych sytuacjach i podlegać ścisłej kontroli, aby uniknąć jego arbitralnego stosowania przez władze.
RPO zwrócił też uwagę, że wolność słowa zagwarantowana w art. 54 Konstytucji RP oznacza nie tylko możliwość swobodnego otrzymywania i przekazywania informacji, ale też jej aktywne poszukiwanie i zdobywanie.
Minimalnym standardem jest, zdaniem RPO, informowanie właściciela strony o powodach jej zablokowania wraz z uzasadnieniem. Pozwoli mu to zweryfikować zasadność blokady. Niezbędna jest także informacja o czasie trwania blokady oraz możliwość odwołania się od decyzji o niej.
Brak takich informacji uniemożliwia ponadto korzystanie z prawa dostępu do urzędowych dokumentów i zbiorów danych o jednostce – zapisanego w art. 51 Konstytucji RP. Nie wiedząc bowiem o zebraniu danych na jej temat (w tym, że prowadzi konkretną stronę internetową, do której dostęp został zablokowany), jednostka nie ma możliwości dostępu do nich, sprostowania czy usunięcia. Może to prowadzić do niekontrolowanego tworzenia i przechowywania danych nieprzydatnych w trwającym postępowaniu, lecz potencjalnie wartościowych w przyszłych czynnościach.
Dlatego RPO poprosił o wyjaśnienia w tej sprawie premiera, któremu podlega szef ABW. Służba ta ma bowiem możliwość wnoszenia do sądu o zablokowanie stron, które mogą służyć do działań terrorystycznych. Na postanowienie sądu zażalenie przysługuje jednak tylko szefowi ABW i prokuratorowi generalnemu – ale nie właścicielowi strony. Nieco lepiej jest przy blokowaniu treści na podstawie ustawy o grach hazardowych – wówczas przysługuje sprzeciw.