To znaczy?
Nasze nieoficjalne informacje wskazywały, że do wręczenia dojdzie pod koniec 2024 roku. Ostatecznie jednak datę wyznaczono na początek marca. Nie znam szczegółów ani uzasadnienia takiego okresu rozpoznawania wniosku – możliwe, że miało to związek ze zmianami kadrowymi w pałacu prezydenckim.
Proces przebiegł bezproblemowo, czy też napotkali państwo jakieś nadzwyczajne trudności?
Nie przypominam sobie większych trudności związanych z procedurą. Musimy pamiętać, że polski paszport jest aktualnie dość gorącym tematem, nie tylko ze względu na wojny w Ukrainie lub Izraelu. Wiele osób ze świata polityki czy biznesu ubiega się o jego uzyskanie – jako kancelaria otrzymujemy sporo zapytań w tej kwestii od obywateli Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii czy Izraela. Wniosków takich, jak ten pana Eisenberga, napływa do prezydenta coraz więcej, co też może być przyczyną wspomnianych wcześniej dłuższych okresów ich rozpoznawania.
Jakie dokumenty musiał dostarczyć pan Eisenberg, żeby przekonać prezydenta Andrzeja Dudę? Czy udowadniał on swoje pochodzenie lub związek z polską kulturą?
Ścieżka prezydenckiego nadania obywatelstwa jest najbardziej odformalizowanym sposobem na jego uzyskanie – formalnie nie trzeba spełniać praktycznie żadnych kryteriów, by wniosek został rozpatrzony. Jedyny warunek, którego niespełnienie dyskwalifikuje aplikację, to pozytywne przejście weryfikacji przez polskie służby i wywiad – jeśli okaże się, że dana osoba stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, jej wniosek nie zostanie uwzględniony. Cała reszta to dokumenty dodatkowe – poza, oczywiście, samym wnioskiem, również mocno odformalizowanym. Inną kwestią jest to, że decyzja pozytywna jest w przypadku tej ścieżki rzadkością. Znaczenie dla prezydenta ma działalność oraz osobisty i zawodowy dorobek takiej osoby, jego wpływ na Polskę i obraz kraju na świecie. W przypadku pana Eisenberga mogliśmy przedstawić bogaty dorobek: czy to w postaci filmu „Prawdziwy ból”, czy też działalności na rzecz wizerunku Polski zarówno w relacjach polsko-izraelskich, jak i na gruncie przemysłu filmowego. Sam byłem świadkiem kilku rozmów, w których przekonywał on kolegów po fachu, by kręcili swoje filmy w Polsce, korzystali z usług naszych aktorów i naszych studiów filmowych. Promocja to jednak nie wszystko – pan Eisenberg ma w końcu polskie korzenie. Kolegów, z którymi dzieli polskie pochodzenie, zachęca do poszukiwań genealogicznych i do przyjeżdżania do Polski, poznawania naszego kraju.