Stan faktyczny całej sprawy wygląda następująco. Siergiej R. przebywał w lipcu wraz z rodziną na kempingu na Helu. 11 lipca tuż przed burzą i nawałnicą znalazł kota, który był wystraszony, bez obroży, bez (adresatki) oznaczenia danych właściciela.
Mężczyzna był z dzieckiem, które prosiło o zaopiekowanie się zwierzątkiem. Siergiej R. przeszedł okoliczne ulice, ale nie było widać osób poszukujących przerażonego kota. Zabrał więc kota na kemping. Na stronie internetowej miasta Hel poszukiwał informacji o osobie, której mógł zginąć kot. Bezskutecznie. Rano rodzina spakowała się i zabrała kota pod Warszawę, do domu. Mężczyzna odwoził potem dziecko za granicę, co zajęło mu cztery dni.