Prof. Leszczyński: Będą ataki rosyjskiej dezinformacji przed wyborami. Nie jesteśmy na to gotowi

Przed wyborami dojdzie do prób zmasowanych ataków dezinformacyjnych Rosji. Nie jesteśmy na to odpowiednio przygotowani. To, co wydarzyło się w Rumunii, może powtórzyć się w Polsce i trzeba zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić – mówi prof. Adam Leszczyński z komisji ds. rosyjskich wpływów.

Publikacja: 18.01.2025 18:20

Prof. Leszczyński: Będą ataki rosyjskiej dezinformacji przed wyborami. Nie jesteśmy na to gotowi

Foto: Adobe Stock

Zespół ds. dezinformacji w komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy krytycznie ocenił w opublikowanym ostatnio raporcie sposób przeciwdziałania dezinformacji w Polsce w ubiegłych latach i wyszedł z licznymi rekomendacjami. Jaka była rekcja na ten raport?

Po publikacji raportu członkowie komisji dostają anonimy z groźbami śmierci. Wylewa się na nich fala hejtu w mediach społecznościowych. Trwa kampania zmierzająca do zdyskredytowana naszego raportu oparta na całkowicie fałszywych przesłankach. Pojawiło się np. zupełnie niezasadne oskarżenie o rzekomy plagiat.

Tego rodzaju działania nie robią na nas wrażenia. Jesteśmy przygotowani na to, żeby się z nimi zmierzyć i zapewniam, że będziemy robić dalej swoje, czyli rzetelnie pracować w pełnym przekonaniu, że jest to praca niezwykle ważna dla polskiej demokracji.

Czytaj więcej

Dezinformacja ze wschodu działa. Surowy raport komisji ds. rosyjskich wpływów

Znamy już datę wyborów prezydenckich w Polsce, ruszyła kampania wyborcza. Czy widać już ataki dezinformacyjne związane z majową elekcją?

Dezinformacja rosyjska prowadzona jest w sposób ciągły. Oznacza to, że podmioty ją prowadzące reagują oczywiście na bieżące wydarzenia, ale mają też dominujące narracje. Nie widzę jeszcze radykalnej zmiany w tym zakresie, jest na to za wcześnie. Jednak biorąc pod uwagę doświadczenia z ingerencji w kampanie wyborcze i stawkę zbliżających się wyborów, jestem przekonany, że przed wyborami dojdzie do prób zmasowanych rosyjskich ataków dezinformacyjnych.

Czy jesteśmy na to przygotowani?

Nie jesteśmy odpowiednio przygotowani na takie ataki. Jest lepiej niż było za rządów PiS, ale nadal pozostaje jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Przede wszystkim zasoby na walkę z dezinformacją są niewielkie, a te, które mamy są rozproszone. Musimy pamiętać, że bezpieczeństwo kosztuje, więc jeśli chcemy być bezpieczni to musimy za to zapłacić. Należy dofinansować instytucje zajmujące się cyberbezpieczeństwem oraz dezinformacją i scentralizować je.

Czego zatem możemy się spodziewać przed wyborami?

Powinniśmy być przygotowani na ataki dezinformacyjne wymierzone w Unię Europejską, w jej struktury, w NATO oraz w europejską politykę energetyczną. Ta ostatnia stanowi szczególne zainteresowanie Rosji.  Co ważne narracja rosyjska nawiązuje często do przesłania ultrakonserwatywnego. To twierdzenia o tym, że „UE jest rozsadnikiem bezbożnictwa, zgnilizny moralnej i upadku”, „Zachód się rozpada”. Oczywiście nie oznacza to, że osoby o skrajnie konserwatywnych poglądach są prorosyjskie. Przeciwnik wykorzystuje idee czysto użytkowo, do swoich imperialnych celów.

Jestem przekonany, że będziemy mieli do czynienia ze wzmacnianiem przekazu podważającego fundamenty demokratycznego Zachodu, np. NATO, w szczególności w mediach społecznościowych. Portal X i TikTok, a po zniesieniu systemu weryfikacji też Facebook, są największym siedliskiem dezinformacji.

Czytaj więcej

Krzysztof Gawkowski: Rosyjskie służby "szukają Polaków". Chcą wpłynąć na wybory prezydenckie

Na co powinni uważać odbiorcy by nie paść ofiarą kremlowskiej dezinformacji?

Przede wszystkim odbiorcy powinni być przygotowani i nie podchodzić bezkrytycznie do treści, na które trafiają w social mediach. Należy być bardzo uważnym i rozumieć, w którym kierunku zmierza narracja rosyjska. Jeśli dostajemy przekazy tego typu, o których właśnie wspomniałem, to należy do nich podejść ostrożnie. Zapytać np. „kto jest nadawcą?”.

W raporcie przedstawiacie 10 rekomendacji dotyczących walki z dezinformacją. Jedną z nich jest powołanie w Państwowej Komisji Wyborczej zespołu ds. dezinformacji. Jakie kompetencje miałby ten zespół?

Określanie szczegółowych zadań takiego zespołu nie należy do komisji. Uważamy jednak, że ingerencja rosyjska w mediach społecznościowych może mieć znaczący wpływ na wynik wyborów i stąd też nasza rekomendacja. To, co wydarzyło się w Rumunii, może powtórzyć się w Polsce i trzeba zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Dlatego uważamy, że państwo powinno mieć wyspecjalizowane procedury i struktury, które zajmowałyby się przypadkami ingerencji wyborczej.

Rekomendujecie też wprowadzenie systemu ostrzeżeń publicznych autoryzowanych przez PKW. Czy chodzi o alerty podobne do tych które wysyła RCB?

Musimy pilnować czystości procesu wyborczego oraz suwerenności polskiego wyborcy, który ma prawo podejmowania decyzji w sposób niezmanipulowany. Alerty przed dezinformacją służyłyby właśnie temu. Ostrzeżenia te powinny być powszechne i ich ranga powinna być taka sama jak ostrzeżeń przed pożarami, burzami czy innymi katastrofami naturalnymi. Warto byłoby wprowadzić taki system ostrzegania przed dezinformacją jeszcze przed wyborami.

Czytaj więcej

Kodeks karny przewiduje kary za dwa czyny związane z dezinformacją: wywiadowczą i szpiegowską. Czy widzicie potrzebę uzupełnienia prawa w tym zakresie?

Przede wszystkim widzimy potrzebę skutecznego stosowania obowiązującego prawa. Jednym z odkryć komisji jest to, że przepisy związane z dezinformacją są martwe, właściwie nie stosuje się ich. Polska ma pewne rozwiązania instytucjonalne do walki z dezinformacją, ma narzędzia prawne i wiedzę o stosowanych mechanizmach, ale to wszystko funkcjonuje osobno. Mamy prawo, mamy wiedzę, mamy służby, ale te trzy elementy ze sobą nie współdziałają. Dlaczego? Szukamy na to odpowiedzi. Powinni nad tym pochylić się też politycy i media.

Facebook właśnie rezygnuje z prowadzenia tzw. fact-checkingu, czyli weryfikowania informacji przez specjalistów. Platforma zastąpi to notkami zamieszczanymi przez społeczność. Na portalu X fact-checking też nie istnieje. Co pan na to?

To bardzo zły ruch, który otwiera drogę do szerokiego działania tym, którzy sieją dezinformację. Mamy do czynienia z konfliktem między wolnością wypowiedzi, a bezpieczeństwem państwa. Dlatego w tej sytuacji instytucje państwowe powinny przynajmniej ostrzegać przed zidentyfikowanymi przez służby przekazami dezinformacyjnymi. Państwo powinno też w tej sprawie nawiązać dialog z organizacjami społecznymi i mediami.

dr hab. Adam Leszczyński, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie, historyk i socjolog. P.o. dyrektora Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza. Członek Komisji ds. Wpływów Rosyjskich i Białoruskich.

Zespół ds. dezinformacji w komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy krytycznie ocenił w opublikowanym ostatnio raporcie sposób przeciwdziałania dezinformacji w Polsce w ubiegłych latach i wyszedł z licznymi rekomendacjami. Jaka była rekcja na ten raport?

Po publikacji raportu członkowie komisji dostają anonimy z groźbami śmierci. Wylewa się na nich fala hejtu w mediach społecznościowych. Trwa kampania zmierzająca do zdyskredytowana naszego raportu oparta na całkowicie fałszywych przesłankach. Pojawiło się np. zupełnie niezasadne oskarżenie o rzekomy plagiat.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
Mateusz Morawiecki straci immunitet? Jest wniosek prokuratury
Administracja rządowa
Losy budżetu w rękach prezydenta. Co z wynagrodzeniami dla urzędników i nauczycieli?
Prawo drogowe
Przekroczenie prędkości zaboli nie tylko w mieście. Projekt wreszcie gotowy
Praca, Emerytury i renty
Waloryzacja emerytur 2025. Jedna grupa seniorów dostanie wyższe przelewy już w lutym
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Praca, Emerytury i renty
Nowe wnioski o 800 plus w 2025 r. Zbliża się ważny termin dla rodziców
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego