Francja: Macron forsuje reformę, która pomaga Le Pen

Macron forsuje najbardziej ambitną przebudowę gospodarki od dekad. Ale jej cena polityczna może być bardzo wysoka.

Aktualizacja: 18.01.2020 09:29 Publikacja: 16.01.2020 18:26

W 43. dniu strajku na ulice Paryża, jak i innych miast (na zdjęciu: Nantes) wyszły tysiące protestuj

W 43. dniu strajku na ulice Paryża, jak i innych miast (na zdjęciu: Nantes) wyszły tysiące protestujących

Foto: AFP

Tak długiego strajku współczesna Francja nie pamięta. W środę, 43. dniu akcji protestacyjnej, co trzeci maszynista pociągów nie wyjechał na tory – podał państwowy operator kolei SNCF. Do pracy nie przystąpiły też nowe grupy zawodowe, jak adwokaci, pracownicy ochrony Banku Francji czy kontrolerzy lotów. Całkowicie zablokowane były niektóre kluczowe porty, jak Dunkierka, Le Havre, Rouen, Nantes-Saint-Nazaire czy La Rochelle.

Rewolucja kopernikańska

Od wybuchu strajków 5 grudnia prezydent mnożył koncesje wobec niektórych grup zawodowych, jak policjanci, strażnicy więzienni czy artyści opery. W tym tygodniu zrezygnował z kluczowego zapisu o „wieku równowagi finansowej" systemu emerytalnego (64 lata), który de facto przesuwał o dwa lata moment, w którym osoba kończąca karierę zawodową może otrzymać pełnię świadczeń. Liczył, że w ten sposób zdobędzie przychylność umiarkowanych związków zawodowych, przede wszystkim CFDT.

Jednak taka strategia rozwścieczyła tych, którzy do tej pory nie skorzystali na ustępstwach władz. Należą do nich przede wszystkim pracownicy kolei, stołecznego metra, sektora transportu. Ale także tak liczne grupy zawodowe jak nauczyciele. Wielu z nich idzie więc za apelem radykalnej centrali związkowej CGT, która domaga się po prostu całkowitego cofnięcia reformy.

Dla prezydenta to nie wchodzi w grę. Przebudowa systemu emerytalnego jest nazywana nad Sekwaną „matką wszystkich reform", to najpoważniejsza zmiana, jaką chce pozostawić po sobie Macron, przynajmniej w pierwszej kadencji.

– Plan prezydenta zakłada likwidację 42 branżowych systemów emerytalnych i zastąpienie ich jednym systemem opartym na punktach odpowiadających przepracowanym latom– mówi „Rzeczpospoliej" Thomas Pellerin-Carlin z paryskiego Instytutu Delorsa. – Do tej pory logika francuskiego systemu opierała się na założeniu, że osoba przechodząca na emeryturę traci jak najmniej w stosunku do tego, co zarabiała pod koniec kariery zawodowej. Dlatego podstawą obliczenia wysokości świadczeń emerytalnych były ostatnie, najlepsze lata kariery zawodowej. W nowym układzie bazą do oszacowania wysokości emerytury będzie cały okres pracy. Celem ma być więc dostosowanie wysokości świadczeń do możliwości finansowych państwa. To rewolucja kopernikańska – przekonuje Pellerin-Carlin.

I rzeczywiście, w żadnym kraju OECD wysokość emerytur nie jest tak wysoka względem ostatniej pensji (60 proc.) jak we Francji. Jednocześnie jednak system emerytalny pochłania aż 14 proc. dochodu narodowego, najwięcej w Unii poza Grecją i Włochami. To poważny problem w kraju, gdzie gospodarka rozwija się anemicznie (w tym roku ma to być 1,2 proc.) z powodu najwyższych obciążeń fiskalnych w świecie zachodnim. Co prawda Macron na razie nie zapowiada obniżenia kosztów funduszu emerytalnego, ale system punktowy spowoduje, że będzie to niezwykle proste.

– Wystarczy, że wycena punktów nie będzie nadążała za inflacją – wskazuje Pellerin-Carlin.

Filar lewicy

O ile zasadność ekonomiczna przeprowadzenia zmian raczej nie budzi wątpliwości, o tyle cena polityczna projektu prezydenckiego wydaje się nad wyraz wysoka. W 1995 r. ówczesny gaullistowski premier Alain Juppe zrezygnował ze znacznie mniej ambitnej reformy emerytalnej po zdecydowanie krótszej akcji strajkowej. Macron wykazuje o wiele więcej determinacji. Jednak znacznie większym od strajków problemem są dla niego nastroje społeczne.

Pałac Elizejski liczył, że przedłużające się strajki, w szczególności w okresie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, zirytują Francuzów. Jednak opublikowany w czwartek sondaż dla sieci telewizyjnej BFMTV wcale tego nie potwierdza. 56 proc. ankietowanych deklaruje w nim sprzeciw wobec reformy, o 3 pkt proc. więcej niż dwa tygodnie temu (43 proc. popiera proponowane zmiany). Wyraźnie więcej (67 proc.) uważa, że premier Edouard Philippe, którego prezydent wysłał na pierwszy ogień w starciu z manifestantami, źle radzi sobie z reformą. Ale pogarsza się też opinia o samym Macronie, w szczególności dlatego, że zdaniem wielu Francuzów nie mówi on o reformie prawdy. Przykład: jego zapewnienia, że skorzystają na niej wszystkie kobiety (a nie tylko matki) okazały się fałszem.

To może mieć porażające konsekwencje polityczne za nieco ponad dwa lata, gdy Francuzi pójdą wybrać nowego prezydenta.

– W pierwszej turze Macron przyciągnie głosy centrum i umiarkowanej prawicy, środowisk Bruno Le Maire (minister gospodarki) czy Alain Juppe. Ale aby wygrać z Marine Le Pen, będzie musiał w drugiej turze zdobyć poparcie lewicy. Tak się stało w 2017 r. (Macron dostał wtedy 66 proc. głosów), ale wątpię, aby to się powtórzyło w 2022 r. Lewicowi wyborcy raczej zostaną w domu albo wręcz poprą Le Pen. We Francji bardzo umocnił się przez minione dwa i pół roku elektorat antymacronowski – ostrzega Pellerin-Carlin.

Gilles Oberrieder, ekspert od prawa emerytalnego pracujący dla CGT, szacuje, że emerytura nauczyciela, który dziś może liczyć na 2,5 tys. euro emerytury, po reformie spadnie do ledwie 1,7 tys. euro. Jeszcze bardziej niepokojąca jest sytuacja funkcjonariuszy państwa tzw. kategorii C (najgorzej opłacany personel pomocniczy). W ich przypadku świadczenie emerytalne może wynieść tylko 1 tys. euro miesięcznie, co uwzględniając różnice w kosztach życia między Polską a Francją odpowiada ok. 2,5 tys. zł miesięcznie.

Od czasów III Republiki liczący dziś ok. 5 mln osób korpus funkcjonariuszy państwa, do którego zalicza się m.in. pracowników edukacji, służby zdrowia i służb porządkowych, jest filarem Partii Socjalistycznej, z której wywodzi się Macron. Jeśli jednak, jak tego obawia się Pellerin-Carlin, środowisko to odwróci się od prezydenta, może to mieć ogromne skutki polityczne.

– Rewolucja polityczna będzie większa, jeśli kryzys gospodarczy uderzy przed 2022 r. Mimo wszystko Zjednoczenie Narodowe nie zdobędzie w żadnym wypadku większości w Zgromadzeniu Narodowym. Władza Le Pen będzie więc ograniczona – zastrzega ekspert Instytutu Delorsa.

Polityka
Sławomir Mentzen chce odebrać ordery Frasyniukowi, Zwaryczowi i Mosbacher
Polityka
Hołownia o zmianie doktryny nuklearnej Rosji. „Putin może mieć wojnę atomową u siebie”
Polityka
Prawybory w KO. Bosak krytykuje Sikorskiego. „Ministrowie z Polski 2050 mają więcej odwagi”
Polityka
Janusz Cieszyński o kandydacie PiS: Nie wykluczałbym jakiejś niespodzianki
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Polityka
Kto kandydatem Nowej Lewicy na prezydenta? Ministra wskazała dwa nazwiska