Jest to odległa historia, sprzed wieku, ale pokoleniowo bliska - dotyczy ojca Berniego Sandersa, senatora ze stanu Vermont, który jest pełen energii, ale ma już ponad 78 lat. Polityk zainteresował się nią, jeszcze zanim dał się poznać całemu światu, gdy cztery lata temu po raz pierwszy pojawił się wśród demokratycznych kandydatów na prezydenta. W lecie 2013 roku odwiedził Słopnice, rodzinną miejscowość ojca koło Limanowej w województwie małopolskim.
- Rozmawialiśmy na wiele tematów, w tym o reformie ubezpieczeń społecznych, bo to były czasy debaty o Obamacare. Bardzo kontaktowy człowiek, ciepły, życzliwy, serdeczny, mam dobre zdanie o nim. Próbował nawet używać polskich zwrotów grzecznościowych - mówi „Rzeczpospolitej” Adam Sołtys, który był wtedy i nadal jest wójtem gminy Słopnice, leżącej u stóp Mogielnicy. Ma ona 6,8 tysiąca mieszkańców.
Ojciec Berniego Eliasz Sanders, potem w Ameryce zwany Elim, wyemigrował tuż po pierwszej wojnie światowej, w 1921 roku. Miał 17 lat.
Wójt ma dobre wspomnienia ze spotkania i cieszy się, że mający w Słopnicach korzenie robi wielką karierę. - Nie spodobało mi się tylko, gdy niedawno powiedział, że jego ojciec musiał uciekać przed antysemityzmem. Przecież ze Słopnic wyjeżdżali wówczas do Ameryki i Żydzi, i Polacy. Za chlebem, za pracą, bo nie było, jak wyżyć z małourodzajnych zagonów, gleby tu kiepskie, gospodarstwa były małe - opowiada Adam Sołtys.
Bernie Sanders kilka razy w ostatnim czasie wspominał o emigracji ojca w kontekście antysemityzmu. Rok temu napisał na Twitterze, że ojciec przybył z Polski do Ameryki bez grosza przy duszy, uciekając przed potworną biedą dotykającą jego [żydowskiej] społeczności i przez rozpowszechnionym antysemityzmem. Cała rodzina, która nie uciekła, padła ofiarą „nazistowskiego barbarzyństwa”. W listopadzie 2019 r. w żydowskim portalu Jewish Currents powtórzył słowa o biedzie i panującym w rodzinnym kraju ojca antysemityzmie.