– Zginęło niemal 14 tys. ludzi za utrzymanie Europy na Ukrainie – napisał w środę na łamach „Ukraińskiej Prawdy" po powrocie z Brukseli prezydent Wołodymyr Zełenski. Podczas wtorkowego, spóźnionego z powodu pandemii, 22. szczytu Ukraina–UE przedłużono umowę stowarzyszeniową zawartą przez jego poprzednika Petra Poroszenkę w 2014 roku.
To ta umowa stała się punktem zapalnym na Ukrainie jesienią 2013 roku, gdy z podpisania jej w Wilnie zrezygnował Wiktor Janukowycz, który później został obalony i uciekł do Rosji. Umowa stowarzyszeniowa otworzyła m.in. ukraińskim producentom drzwi do europejskiego rynku w ramach porozumienia o wolnym handlu, które zaczęło działać w 2016 roku. A już wiosną 2017 r. Ukraińcy pojechali do państw UE bez wizy. To wszystko zostało utrzymane w deklaracji, którą we wtorek Zełenski podpisał w Brukseli. Unia Europejska po raz kolejny potwierdziła, że stoi po stronie integralności terytorialnej Ukrainy, potępiła rosyjską agresję i zadeklarowała dalsze utrzymanie sankcji. – Padły wreszcie bardzo konkretne, a nie zawoalowane, sformułowania, mówiące o bezpośredniej odpowiedzialności Rosji za agresję wobec naszego kraju – mówi „Rzeczpospolitej" Mychajło Paszkow, analityk ds. międzynarodowych w kijowskim Centrum Razumkowa.