Czekanie na rząd Friedricha Merza

Niedzielne wybory do Bundestagu dokonały pewnych przetasowań na niemieckiej scenie politycznej. Nie mają rewolucyjnego charakteru i nie zagrażają politycznej stabilności RFN.

Publikacja: 24.02.2025 17:25

Friedrich Merz

Friedrich Merz

Foto: REUTERS/Liesa Johannssen

AfD jest drugą po CDU/CSU siłą polityczną i główną partią opozycji. Po sromotnej porażce SPD jest w rozsypce, ale ma szanse na współrządzenie krajem. Zieloni stracili impet w sytuacji, gdy ich program klimatyczny zszedł na dalszy plan, a postkomuniści z Die Linke (Lewica) wzmocnili się po rozłamie, podczas gdy liberałowie z FDP wypadli z Bundestagu, nie po raz pierwszy.

Niewiele brakowało, a w Bundestagu byłoby sześć partii, co nie dałoby CDU/CSU i SPD większości mandatów i potrzebna byłaby trójczłonowa koalicja 

W sumie zmiany te nie zagrażają stabilności Niemiec ani przyszłych władz federalnych. Zadecydowało o tym zaledwie 14 tys. głosów, których zabrakło lewicowym populistom z Sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW) do przekroczenia progu wyborczego. Gdyby weszli do Bundestagu, to 630 mandatów musiałoby zostać rozdzielonych pomiędzy 6 a nie 5 ugrupowań politycznych.

Czytaj więcej

Wybory w Niemczech. Zwycięzca przebuduje kraj

W takiej sytuacji CDU/CSU oraz SPD nie dysponowałaby większością w parlamencie i przyszły rząd musiałby składać się z trzech ugrupowań. Po raz pierwszy na czele takiego rządu stał Olaf Scholz, co jak wiadomo, zakończyło się przedterminowymi wyborami. 

Teraz ma być inaczej. Po czterech latach w opozycji do władzy powracają partie chadeckie CDU/CSU z Friedrichem Merzem na czele jako przyszłym kanclerzem. Biorąc po uwagę podział sił w Bundestagu, nie ma on w zasadzie innego wyjścia jak złożenie oferty koalicyjnej SPD. Arytmetyczną alternatywą byłaby AfD, lecz w obecnej sytuacji jest to politycznie niemożliwe. 

SPD poniosła wprawdzie w niedzielnych wyborach druzgocącą porażkę z wynikiem ledwie przekraczającym 16 proc., co jest najgorszym rezultatem w okresie powojennym. Oznacza to nie tylko pożegnanie się z polityką obecnego kanclerza Olafa Scholza, ale i gruntowne zmiany personalne na szczytach partyjnych, nie mówiąc już o korektach programowych. W sumie jednak nie powinno być problemów z wyłonieniem reprezentacji do udziału w rządzie Friedricha Merza. 

Kiedy koalicja? Jakich trudności można się spodziewać w negocjacjach między CDU/CSU i SPD?

Przyszły kanclerz spodziewa się, że nowy rząd będzie gotów do Świąt Wielkanocnych (przypadają 20 kwietnia). Chce jednak poddać pod wewnętrzne głosowania w partii propozycję koalicji z SPD. Do czasu wyboru nowego kanclerza szefem rządu pozostanie Scholz. 

– Mimo że oba ugrupowania rządziły już wspólnie niejedną kadencję i znają się wzajemnie doskonale, negocjacje rządowe nie będą czystą formalnością zarówno w prawach imigracyjnych, jak i gospodarczych – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Thomas Poguntke, politolog z Düsseldorfu. Przewiduje, że Merzowi trudno będzie przeforsować maksimum propozycji w sprawie drastycznego zaostrzenia prawa imigracyjnego, jak chociażby wprowadzenia szczelnych kontroli na granicach i odsyłania stamtąd bezpośrednio do państw sąsiednich wszystkich starających się w Niemczech o azyl. 

Czytaj więcej

Kai-Olaf Lang: Prawdopodobny nowy kanclerz Niemiec chce lepszych stosunków z Polską

Równie trudno będzie SPD utrzymać w obecnej postaci programy pomocy socjalnej, zwłaszcza Bürgergeld, czyli bezwarunkowej i niezwykle hojnej pomocy dla 5 mln osób, które albo nie mogą pracować, albo też nie chcą. 

Mniej kłopotów sprawić mogą jedynie sprawy związane z polityką zagraniczną, w tym pomocy dla Ukrainy, czy zwiększenia w następnych latach wydatków na obronność. Nie chodzi już tylko o ich sfinansowanie nowych kredytów, czemu sprzeciwia się niezbyt stanowczo Friedrich Merz, zdając sobie doskonale sprawę, że innej drogi w zasadzie nie ma. Wymagałoby to jednak reformy konstytucyjnego tzw. hamulca budżetowego. Wymagająca dwóch trzecich głosów w Bundestagu zmiana konstytucji może zostać zablokowana wspólnymi siłami postkomunistycznego ugrupowania Die Linke oraz AfD. Obie partie dysponują nieco ponad jedną trzecią głosów i są przeciwne wzmacnianiu Bundeswehry, szermując hasłami konieczności zakończenia wojny w Ukrainie. 

Sprzyjać zobowiązaniom wobec Ukrainy mogą zmiany personalne w SPD. Z funkcji szefa frakcji parlamentarnej SPD zrezygnował Rolf Mützenich uważany za głównego hamulcowego w partii w sprawach pomocy dla Kijowa. Zastąpić go ma Lars Klingbeil, zachowując stanowisko współprzewodniczącego partii. Nie jest jasne, jaką rolę odgrywać będzie obecny minister obrony Boris Pistorius (SPD), najbardziej popularna postać wśród niemieckich polityków. Niektóre media widzą go na stanowisku wicekanclerza zachowującego obecny resort w rządzie Merza. 

AfD jest drugą po CDU/CSU siłą polityczną i główną partią opozycji. Po sromotnej porażce SPD jest w rozsypce, ale ma szanse na współrządzenie krajem. Zieloni stracili impet w sytuacji, gdy ich program klimatyczny zszedł na dalszy plan, a postkomuniści z Die Linke (Lewica) wzmocnili się po rozłamie, podczas gdy liberałowie z FDP wypadli z Bundestagu, nie po raz pierwszy.

Niewiele brakowało, a w Bundestagu byłoby sześć partii, co nie dałoby CDU/CSU i SPD większości mandatów i potrzebna byłaby trójczłonowa koalicja 

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Młodzież z TikToka i enerdowskie dinozaury. Sukces postkomunistycznej Lewicy
Polityka
Niemiecki politolog: AfD może nadal korzystać z wymierzonego w nią ostracyzmu
Polityka
Viktor Orbán składa gratulacje po wyborach w Niemczech. Ale nie CDU/CSU
Polityka
Wybory w Niemczech: Wyniki AfD i Lewicy to zła wiadomość dla CDU/CSU i Friedriecha Merza
Polityka
Oficjalne wyniki wyborów w Niemczech: Co piąty głos dla AfD