Rywalka Donalda Trumpa dziękowała swoim współpracownikom i rodzinie za wsparcie, ze szczególnym uwzględnieniem wolontariuszy, przedstawicieli komisji wyborczych. Mówiła, że jest dumna z wszystkich, którzy przez 107 dni kampanii starali się budować wspólnotę ludzi połączonych miłością do kraju i entuzjazmem walki o dobro kraju. - Światło obietnicy, jaką niesie Ameryka, zawsze będzie świecić bardzo jasno. Tak długo, jak się nie poddamy i tak długo, jak będziemy trwać w naszej walce – mówiła.
- Podstawową zasadą amerykańskiej demokracji jest uznanie wyników wyborów i tym różni się od tyranii czy monarchii. Wynik tych wyborów nie jest taki, jakiego chcieliśmy. Nie o to walczyliśmy. Emocje są silne, ale musimy uznać wynik tych wyborów – mówiła Harris.
- Gdy przyznaję, że przegrałam wybory, to nie oznacza, że przegrałam walkę, która napędzała całą naszą kampanię.Nie oddaję tej walki. To jest walka o wolność, o szanse, o sprawiedliwość i godność każdego człowieka. To walka o ideały leżące w sercu naszego narodu – mówiła Kamala Harris. Nigdy nie zrezygnuję z walki o przyszłość, w
której Amerykanie będą mogli realizować swoje marzenia, ambicje i
aspiracje. Z Ameryki, w której kobiety mogą swobodnie podejmować decyzję o własnym ciele, a nie muszą słuchać tego, co rząd każe im robić – zapowiedziała.
Kamala Harris po przegranych wyborach: To nie jest czas na desperację
Harris mówiła o konieczności dalszej walki o spokojne szkoły i ulice bez przemocy z użyciem broni palnej, o demokrację, praworządność i świętą ideę, że każdy, bez względu na to, kim jest i gdzie rozpoczął swoją drogę, ma podstawowe prawa i wolności, które muszą być respektowane. - Będziemy te walkę realizować - w lokalach wyborczych, w sądach, na ulicach i placach, ale też w sposób spokojny – tym, jak żyjemy i jak traktujemy siebie nawzajem: z szacunkiem i dobrocią – mówiła Harris.
Kamala Harris stwierdziła, że Amerykanie jako naród są winni lojalność nie prezydentowi czy partii, ale konstytucji Stanów Zjednoczonych, wierność swojemu sumieniu i Bogu. - Nie poddawajcie się desperacji. To, że przegraliśmy, nie oznacza, że nie wygramy, czasami walka musi trochę potrwać. To czas, żebyśmy podwinęli rękawy, żebyśmy pozostali zaangażowani. Czas się zmobilizować i walczyć o wspólną przyszłość. Niech to nas prowadzi - mówiła wiceprezydentka.