To, jak mogłaby się dalej toczyć wojna Rosji z Ukrainą, byłoby dość jasne, gdyby prezydenckie wybory w USA wygrała Kamala Harris. Stany Zjednoczone prawdopodobnie nadal wspierałyby Ukrainę, dozując przekazywaną nad Dniepr pomoc wojskową, by trwająca od prawie trzech lat wojna nie wychodziła poza granice pewnej przewidywalności. Amerykanie mogli przecież przekazać Ukraińcom taką liczbę samolotów F-16, rakiet dalekiego zasięgu i czołgów, która pozwoliłaby nie tylko zatrzymać Rosjan na obecnych rubieżach, ale i zmusić do ucieczki na kilku odcinkach frontu. Prezydent Joe Biden z jakichś powodów do tego nie doprowadził.
Władimirowi Putinowi w relacjach z Białym Domem pozostał tylko jeden argument – atomowy. Ale ten dla Donalda Trumpa może okazać się błahym
Wbrew oczekiwaniom nie pozwolił też na użycie rakiet dalekiego zasięgu do rażenia celów w głębi rosyjskiego terytorium. Dotychczasowej administracji amerykańskiej opłacała się strategia stopniowego „wycieńczenia Rosji”, która wszystkie siły i środki rzuciła nad Dniepr i w efekcie dzisiaj nie stanowi dla Amerykanów większego zagrożenia. Władimirowi Putinowi w relacjach z Białym Domem pozostał tylko jeden argument – atomowy. Ale ten dla Donalda Trumpa może okazać się błahym.
Dlaczego Władimir Putin kibicował Kamali Harris?
Putin nie lubi mocnych osobowości: megalomanów, ambicjonerów, a już tym bardziej ryzykantów. Inaczej nie obstawiłby się potakiwaczami, posłusznie i bezrefleksyjnie wykonującymi każde jego polecenie. Niespecjalnie szanuje też zdanie kobiet, bo (poza zaufaną i wierną Walentyną Matwijenką, wieloletnią szefową Rady Federacji) żadna Rosjanka za jego rządów nie przebiła się na najwyższe szczyty polityki. Zresztą od czasów Katarzyny II kobieta nigdy nie stała na czele państwa rosyjskiego.
Czytaj więcej
Donald Trump może nie jest najmądrzejszy, ale przynajmniej jest Amerykanom znany. Nawet, jeśli plecie głupoty, to oni widzą w nim kogoś, kto lepiej wyraża ich interesy. W rzeczywistości amerykańskiej to, co mówi Trump lepiej brzmi, nawet jeśli jest faktograficznie bez sensu - mówi dr hab. Włodzimierz Batóg, profesor w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.