Przed tygodniem w Sejmie w bloku oświadczeń poselskich, czyli luźnych wypowiedzi poza porządkiem obrad, na mównicę weszła posłanka KO Barbara Grygorcewicz. – Do Polski docierają doniesienia medialne z Walii, gdzie planuje się wprowadzenie przepisów mających na celu karanie polityków za świadome kłamanie w trakcie wystąpień publicznych – zaczęła. – W Polsce również zmagamy się z problemem spadającego zaufania społecznego. Dlatego uważam, że legislacja, która przewiduje kary za kłamstwo polityków w debacie publicznej, może być skutecznym sposobem na przeciwdziałanie temu niepokojącemu trendowi – dodała.
I była to już druga wypowiedź polityka KO z ostatnich miesięcy, sugerująca, że powinniśmy w Polsce wprowadzić prawo podobne do tego, które ma zostać przyjęte w Walii.
Przepisy zapowiadane przez walijski rząd mają wykluczać kłamców z polityki na cztery lata
Rząd tego ostatniego kraju zapowiedział, że „pionierskie w skali światowej przepisy” mają być gotowe przed wyborami w 2026 roku. W lipcu odbyła się na ich temat debata w walijskim parlamencie. Przewidują, że polityk miałby 14 dni na wycofanie swojej nieprawdziwej wypowiedzi, a gdyby tego nie zrobił, mógłby stracić na cztery lata prawo wykonywania funkcji. Decydowałby o tym sąd.
Czytaj więcej
Fałszywa informacja w obiegu publicznym staje się groźniejsza od kradzieży.
Zanim rozwiązania z Walii poparła posłanka Grygorcewicz, pozytywnie odniósł się do nich inny polityk KO: szef MSZ Radosław Sikorski. „Jestem za podobnym rozwiązaniem w Polsce wobec polityków i dziennikarzy” – napisał na początku lipca w portalu X. Jednak jeszcze na długo zanim nad innowacyjnym prawem zaczęła pracować Walia, pojawiały się głosy, że potrzebujemy takich rozwiązań w Polsce.