Armenia, była republika radziecka granicząca z Gruzją, Azerbejdżanem, Iranem i Turcją, od dawna polega na Rosji i posiada rosyjską bazę wojskową w Giumri, około 90 km na północny zachód od stolicy kraju - Erywania.
Premier Armenii, Nikol Paszynin, wywołał gniew w Moskwie, gdy zaczął kwestionować podstawy sojuszu między krajami.
– Musimy zrozumieć, z kim naprawdę możemy utrzymywać stosunki wojskowo-techniczne i obronne – powiedział pytany o reformę armeńskiej armii. – Wcześniej ten problem był prosty, ponieważ nie było takiego pytania i nie było trudności w stworzeniu koncepcji. Wcześniej 95-97% naszych stosunków obronnych było z Federacją Rosyjską. Teraz nie może tak być zarówno z przyczyn obiektywnych, jak i subiektywnych – dodał.
Czytaj więcej
Rosja wie, że przegra z NATO – mówi Anders Fogh Rasmussen, były sekretarz generalny NATO. Dlatego...
Paszynian uważa, że Armenia powinna zastanowić się, jakie relacje w zakresie bezpieczeństwa powinna budować ze Stanami Zjednoczonymi, Francją, Indiami i Gruzją. Zakwestionował, czy Armenia powinna pozostać członkiem kierowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (UOBZ) i powiedział, że Armenia potrzebuje nowej strategii bezpieczeństwa narodowego. Zapowiedział również wzmocnienie armii.