Prof. Kucharczyk został zapytany między innymi o to, czy wysoka frekwencja świadczy o determinacji i tym, że Polacy mieli dość. - Z jednej strony zdecydowanie było poczucie, że rządy PiS należy zakończyć – to pokazywały sondaże wiele miesięcy przed wyborami. Wyraźna większość mówiła, że nie będzie głosowała na PiS i że chciałaby, żeby był inny układ rządzący niż ten, który był przez ostatnie osiem lat - powiedział prof. Jacek Kucharczyk. - W tej mobilizacji była silna wola zmiany rządu, ale także odwrócenia kierunku, w którym zmierzała Polska pod rządami PiS. To się wiąże z zaufaniem do trzech głównych sił opozycyjnych, które wygrały wybory, bo obiecywały radykalne odwrócenie tendencji autorytarnych i antyeuropejskich, które widać było w polityce PiS - dodał. - Potrzebne było przekonanie wyborców, że opozycja jest w stanie zupełnie inaczej rządzić Polską. Element zaufania udało się opozycji zbudować i bez niego nie byłoby takiej mobilizacji kobiet i młodzieży do urn, nie byłoby takiego ruszenia do wyborów - podkreślił.
Czytaj więcej
Przy ewentualnym głosowaniu wotum zaufania dla gabinetu Morawieckiego PiS nie może być pewne nawet osiemnastu posłów z własnych list - twierdzi RMF FM, powołując się na swoje źródła w Suwerennej Polsce. Oficjalnie ziobryści zaprzeczają tym doniesieniom.
Prof. Jacek Kucharczyk: Kłopoty będzie rodził stan finansów publicznych
Jak stwierdził prof. Jacek Kucharczyk, „kłopoty będzie rodził teraz przede wszystkim stan finansów publicznych, który odziedziczyła opozycja po ośmiu latach rządów PiS”. - Szczególnie po ostatnich latach, kiedy sytuacja gospodarcza się pogarszała, a jednocześnie rosły wydatki publiczne w sposób niekontrolowany. Sama opozycja nie zna jeszcze do końca tego stanu budżetu, ale to będzie zasadnicza przeszkoda w realizacji obietnic - ocenił.
Ekspert mówił także o obietnicach programowych. - Są też obietnice programowe, które nie wymagają zwiększania wydatków. Przede wszystkim jest sprawa liberalizacji prawa aborcyjnego. Tu wymaga to raczej zgody wśród opozycji. To będzie coś, z czym koalicja musi się uporać i stworzyć zadawalający kompromis, który nie będzie powrotem do kompromisu sprzed 2020 roku - powiedział. - Bo większość wyborców Lewicy i KO wyraźne zasugerowała, że chce większych praw reprodukcyjnych - dodał. - Z tego, co rozumiem, Trzecia Droga nie mówi „nie” – bardziej chodzi o procedurę tych zmian - podkreślił.