Wojna w Gazie otwiera drogę do władzy dla Le Pen

Francuska lewica przestaje być alternatywą dla rządów Emmanuela Macron. Sojusz Nupes rozpada się z powodu sporu o prawo Izraela do samoobrony.

Publikacja: 30.10.2023 03:00

Marine le Pen

Marine le Pen

Foto: AFP

Dla Jeana-Luca Melenchona Hamas to nie jest organizacja terrorystyczna. Lider Francji Niepokornej (FI), najważniejszej części składował lewicowej koalicji Nupes, powiedział o tym otwarcie zaraz po ataku ze Strefy Gazy na państwo żydowskie, które kosztowało życie około 1400 Izraelczyków. Potem było już tylko gorzej. Melenchon systematycznie zarzuca Izraelowi dokonywania „masowych mordów” w Strefie Gazy. Gdy zaś do Tel Awiwu poleciała przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego Yael Braun-Pivet, aby wyrazić solidarność z zaatakowanym krajem, ekscentryczny polityk uznał, że będzie tam „obozowała” (camper), aby zachęcać Beniamina Netanjahu do brutalnej pacyfikacji ludności palestyńskiej. W ustach Melenchona, wyrafinowanego znawcy tajników języka francuskiego, użycie takiego czasownika było jak najbardziej celowe. Zdaniem wielu komentatorów chodziło o przywołanie słowa kojarzącego się z obozami koncentracyjnymi.

Jean-Luc Melenchon oszalał? Pascal Perrineau, jeden z najbardziej znanych paryskich politologów, uważa, że nic, co robi, nie jest przypadkowe. Tym razem chodzi jego zdaniem o konsolidację poparcia elektoratu muzułmańskiego w perspektywie wyborów prezydenckich za trzy i pół roku. Nad Sekwaną mieszka przeszło siedem milionów wyznawców islamu, z czego przytłaczająca większość urodziła się we Francji i ma prawa wyborcze.

Czytaj więcej

Francja. Zamieszki pchają Marine Le Pen do władzy

Strategia radykalizacji przesłania politycznego byłego senatora Partii Socjalistycznej przynosiła w przeszłości owoce. W ostatniej walce o Pałac Elizejski w 2022 r. uzyskał on w pierwszej turze 22 proc. głosów, ustępując jedynie Emmanuelowi Macronowi i Marine Le Pen. Zdołał w ten sposób ostatecznie zmarginalizować inne, bardziej umiarkowane ugrupowania lewicowe i zmusić je do przyłączenie się do koalicji Nupes. To struktura o charakterze wodzowskim, w której liczy się tylko głos Melenchona.

Tyle że tym razem lider Francji Niepokornej chyba się przeliczył. Wywołał bunt, który, jak sam przyznał, osiągnął „punkt nieodwracalny”. Lider Partii Socjalistycznej Olivier Faure „zawiesił” prace w Nupes swojego ugrupowania, z którego wywodzili się tacy prezydenci, jak Francois Mitterrand czy François Hollande.

Czytaj więcej

Głęboka depresja Francuzów. Pesymizm jest powszechny

Udziału w grupie parlamentarnej pod przywództwem Melenchona odmówili też liderzy pozostałych dwóch sił składających się na alians: przywódca Francuskiej Partii Komunistycznej (FPK) Fabien Roussel oraz szefowa Zielonych (Europe-Ecologie Les Verts) Marine Tondelier. Gorzej: przeciwko Melenchonowi wystąpił François Ruffin, satyryk i organizator pierwszych wielkich protestów przeciwko Macronowi w 2016 r. „Nuit Debout”.

Wrażliwość społeczności muzułmańskiej musi brać też pod uwagę Macron. W jego przypadku nie chodzi już o reelekcje (prezydent może pełnić swoją funkcję tylko przez dwie kadencje), ale raczej o zachowanie spokoju społecznego w kraju, który ledwie kilka miesięcy temu był wstrząsany kolejnymi starciami policji z młodzieżą migrancką po przypadkowym zabiciu przez policjanta nastoletniego wyznawcy islamu w czasie rutynowej kontroli drogowej.

Przywódca państwa robi to jednak niepomiernie bardziej ostrożnie. 24 października w Kairze wezwał on więc Izrael do zapewnienia „warunków humanitarnych” dla ludności Gazy, ale nie posunął się do żądania „zawieszenia broni”. A poprzedniego dnia w Tel Awiwie z całą mocą oświadczył, że Izrael „ma prawo do samoobrony”, a nawet zaproponował Netanjahu, aby międzynarodowa koalicja powstała do walki z tzw. Państwem Islamskim teraz posłużyła do zniszczenia Hamasu. We Francji mieszka największa mniejszość muzułmańska w Europie, ale też największa mniejszość żydowska (ok. 500 tys. osób) na naszym kontynencie.

Czytaj więcej

Nicolas Sarkozy, adwokat Władimira Putina

Dla wizerunku Jeana-Luca Melenchona najbardziej dramatyczna jest jednak pochwała, jaką na łamach neonazistowskiego tygodnika „Rivarol” wyraził dla niego redaktor naczelny Jerome Bourbon. Człowiek, który był kilkanaście razy skazywany przez francuskich wymiar sprawiedliwości za wzywanie do przemocy i nienawiści, pogratulował liderowi Francji Niepokornej „odwagi”. Jego podejście do Hamasu porównał do słynnej deklaracji Jeana-Marie Le Pena (ojca Marine i założyciela Frontu Narodowego, dziś Zjednoczenia Narodowego) z 1987 r., w której uznał, że „krematoria były szczegółem drugiej wojny światowej”.

Marine Le Pen, która od dawna stara się odciąć od ponurego dziedzictwa ojca, od razu skorzystała z tej okazji. W parlamencie zaatakowała więc i ona Melenchona. – Z organizacją terrorystyczną nie negocjuje się, tylko żąda złożenia broni i wydania zakładników – powiedziała o Hamasie.

Spór powoduje, że Le Pen staje się w coraz większym stopniu jedyną alternatywą dla Macrona. Sondaż dla tygodnika „Le Point” pokazuje, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich dostałaby 29,5 proc., o 5 pkt proc. więcej niż obecny lokator Pałacu Elizejskiego i 12 pkt proc. więcej niż Melenchon. To na nią stawia 51 proc. robotników (6 proc. na Melenchona), 40 proc. rolników, a nawet 24 proc. emerytów. Lewica jest coraz bardziej zmarginalizowana.

Dla Jeana-Luca Melenchona Hamas to nie jest organizacja terrorystyczna. Lider Francji Niepokornej (FI), najważniejszej części składował lewicowej koalicji Nupes, powiedział o tym otwarcie zaraz po ataku ze Strefy Gazy na państwo żydowskie, które kosztowało życie około 1400 Izraelczyków. Potem było już tylko gorzej. Melenchon systematycznie zarzuca Izraelowi dokonywania „masowych mordów” w Strefie Gazy. Gdy zaś do Tel Awiwu poleciała przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego Yael Braun-Pivet, aby wyrazić solidarność z zaatakowanym krajem, ekscentryczny polityk uznał, że będzie tam „obozowała” (camper), aby zachęcać Beniamina Netanjahu do brutalnej pacyfikacji ludności palestyńskiej. W ustach Melenchona, wyrafinowanego znawcy tajników języka francuskiego, użycie takiego czasownika było jak najbardziej celowe. Zdaniem wielu komentatorów chodziło o przywołanie słowa kojarzącego się z obozami koncentracyjnymi.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Czy zamach uratuje Donalda Trumpa? To może być punkt przełomowy kampanii
Polityka
Drugi zamach na Donalda Trumpa. Kandydat na prezydenta wskazuje winnych
Polityka
Ameryka już zaczyna głosować na prezydenta
Polityka
Wojna wśród emigrantów z Rosji. Opozycjoniści walczą między sobą
Polityka
Szwajcarska demokracja do remontu. Fałszowano podpisy