Trzej posłowie przedstawili swoją decyzję na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie. Do sprawy doszło po tym, jak w piątek decyzją sądu partyjnego Artur Dziambor został usunięty z Konfederacji.
W rozmowie z „Super Expressem” Dziambor ocenił we wtorek, że „wszystkie kompromisowe propozycje dotyczące miejsc na listach wyborczych”, które zostały im przedstawione, „miały na celu anihilację wolnościowców”. - Były nie do przyjęcia. Od miesięcy trwała przepychanka, która miała doprowadzić do tego, żeby nie było nas w następnym rozdaniu wyborczym. W takiej sytuacji wyruszamy na wolnorynkowy pojedynek - tłumaczył.
Zdaniem posła z okręgu gdyńskiego „nie ma na polskiej scenie politycznej partii, która jest bardzo wolnorynkowa i jednocześnie bardzo prodemokratyczna”. Pytany o szanse przy samodzielnym starcie wolnościowców w wyborach zwrócił uwagę, że „(Ryszard) Petru gdzieś kiedyś zaczął, podobnie jak (Janusz) Palikot i udało im się wejść do Sejmu”. - Może będzie tak, jak pani mówi, że wolnościowcy nie dadzą się zauważyć na scenie politycznej w tej kampanii, ale może być tak, że będziemy sensacją tej kampanii i tych wyborów - tłumaczył w rozmowie z dziennikarką „Se”. - Ruszamy w bardzo ciekawy bój i ciekawą przygodę - zapowiedział.
Czytaj więcej
Posłowie Artur Dziambor, Jakub Kulesza i Dobromir Sośnierz ogłosili, że odchodzą z Konfederacji i tworzą w Sejmie koło Wolnościowców. - To koniec tej Konfederacji, na jaką się umawialiśmy - powiedział Sośnierz.
- Jeżeli zaistniejemy, to będziemy partią, która będzie miała bardzo prosty, wolnorynkowy przekaz, w kontrze do tego, co rząd Prawa i Sprawiedliwości robił przez ostatnie siedem lat - mówił Dziambor. - Zawsze zaczyna się od jednej osoby, potem są trzy i tak dalej - dodał.