Przedstawiciele rządu chcieli dymisji i uważali, że powinny się nią zająć służby, a pan przecież też mówił o rtęci.
Ten fake news utrudnił pracę Centralnego Laboratorium Badawczego. Spowodował także reakcję wewnętrzną i wymusił zmianę działań, przez co państwo polskie poniosło gigantyczne koszty związane np. z nastawieniem aparatury badawczej na wykrywanie metali ciężkich. Rtęć występuje w środowisku w sposób naturalny, co pokazują parametry związane z wodami powierzchniowymi. Natomiast w województwach zachodniopomorskim, lubuskim, dolnośląskim nie było potwierdzonego występowania rtęci. Tak samo jak nie była ona potwierdzona po stronie niemieckiej. Pani marszałek wiedziała, że próbka może być niewłaściwa. Dyrektor po stronie niemieckiej powiedział, że znaczne przekroczenia normy dotyczą skali pH. Mówił, że rtęć jest potwierdzona, ale nie wiadomo, czy jej norma jest przekroczona. Precyzyjne badania na obecność rtęci trwają do trzech godzin. Organ samorządowy mógł więc poczekać do potwierdzenia tych wyników. Na podstawie stanu organizmów, w których doszło do śnięcia lub śmierci, można ocenić, że rtęć nie była przyczyną. Rtęć została wykluczona pod względem badań toksykologicznych na rybach oraz pod względem badań zawartości w wodzie. Później pobrano próbkę ze starorzecza po stornie niemieckiej, w której potwierdzono obecność rtęci. Równie dobrze można powiedzieć, że mamy do czynienia ze straszną sytuacją, bo chlorek sodu znajduje się w wodzie. Nie mam powodu nie wierzyć pani marszałek i kiedy informuje o tym, że jest rtęć, to przede wszystkim powinna powiadomić odpowiednie służby, a tego nie zrobiła. Tak samo minister po stronie niemieckiej nie poinformował nas o problemie przy Odrze. Gdy spojrzymy na europejską mapę zawartości rtęci w wodzie, to Niemcy są na dość niechlubnym miejscu, co jest wynikiem ich geologii, historii i zakładów przemysłowych.
Podobno Mateusz Morawiecki domaga się pańskiej dymisji.
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Oczywiście pozostaję do dyspozycji, ponieważ to moi przełożeni – w tym pan premier Morawiecki – decydują o tym, czy dalej będę zajmował swoje stanowisko. Razem z prokuraturą podejmujemy bardzo szeroko zakrojone działania wyjaśniające. Musimy się dowiedzieć, czy przyczyna zanieczyszczenia była związana z naturalnym zjawiskiem, czyli niskim poziomem wody i trzema czynnikami, które potwierdziła aparatura – nadtlenowość, pH, przewodność. W 2009 r. mieliśmy bardzo dużo śniętych ryb, ale było to zjawisko naturalne. Jeżeli zawinił czynnik ludzki, to oczywiście mowa także o administracji. Należy prześledzić cały łańcuch decyzji, żeby sprawdzić, kto je podjął i kto był kompetentny. Sądzę jednak, że ta dekonstrukcja zdarzeń jest błędna, ponieważ wojewódzki inspektorat ochrony środowiska i inne służby podlegają wojewodzie, a nie GIOŚ.
Dymisja głównego inspektora ochrony środowiska była błędem?