Ukraina: Oligarchowie tracą media

Wyeliminowanie biznesmenów z życia politycznego to tylko kwestia czasu. Niektórzy już się wycofują.

Publikacja: 18.07.2022 03:00

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma dzisiaj konkurentów nad Dnieprem. Czy zachowa swoją popularność

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma dzisiaj konkurentów nad Dnieprem. Czy zachowa swoją popularność po wojnie?

Foto: afp

To głównie za pośrednictwem mediów i wspieranych przez nich partii politycznych kilku najbogatszych Ukraińców wyznaczało układ sceny politycznej. W wyborach każdy popierał swojego kandydata lub partię, co często przeradzało się w wojnę medialną pomiędzy głównymi opiniotwórczymi stacjami telewizyjnymi.

Tak było i podczas wyborów prezydenckich w 2019 roku, gdy zapleczem medialnym Wołodymyra Zełenskiego była stacja 1+1 (z którą przez wiele lat był związany), należąca do biznesmena Igora Kołomojskiego, a starającego się o reelekcję Petra Poroszenkę wspierały jego własne stacje: Priamoj i 5 Kanał. Wśród czołowych graczy na scenie medialnej byli też najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow oraz miliarder Wiktor Pinczuk, zięć byłego prezydenta Leonida Kuczmy.

Wszystko jednak wskazuje na to, że wojna może zresetować związki ukraińskiej polityki z biznesem.

Najbogatszy rezygnuje

Mimo trwającej od niemal pięciu miesięcy rosyjskiej agresji władze w Kijowie nie zatrzymały tak zwanej deoligarchizacji kraju. To jeden z najważniejszych wymogów Brukseli na drodze Ukrainy do Unii Europejskiej. Kilka dni temu szef Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ołeksij Daniłow zapowiedział, że już niebawem pierwsze nazwiska zostaną wpisane w „rejestr oligarchów”. Po takim wpisie nie będą oni mogli nie tylko finansować partii politycznych, ale też uczestniczyć w prywatyzacji mienia państwowego i przetargach. Poza tym pojawienie się w rejestrze naraża na straty wizerunkowe i uderza w kontakty z zachodnimi inwestorami. To, czy biznesmen trafi na listę, będzie zależało od tego, czy np. posiada własne media.

Wojna może zresetować związki ukraińskiej polityki z biznesem

Jako pierwszy z biznesu medialnego wycofał się Rinat Achmetow. Chodzi o korporację Media Grupa Ukraina, w którą od 2010 roku zainwestował ponad 1,5 mld dolarów. To dziesięć stacji telewizyjnych, portale internetowe oraz prasa drukowana. Należące do niego stacje Ukraina oraz Ukraina 24 w ostatnich latach miały największą liczbę widzów. Pracowało dla niego 4 tys. dziennikarzy i pracowników medialnych.

Jak tłumaczył, z powodu toczącej się wojny nie jest w stanie sprzedać biznesu medialnego „na warunkach rynkowych”. Zapowiedział też wypłacenie odprawy wszystkim pracownikom i dziennikarzom, która w zależności od stażu ma wynieść równowartość od 3 do 12 miesięcznych pensji, choć prawo ukraińskie przewiduje odprawę w wysokości miesięcznego wynagrodzenia.

Czy śladami Achmetowa pójdą inni oligarchowie? – Na razie trudno powiedzieć. Wykorzystywali ten rynek do umacniania własnych wpływów. Pytanie, czy zachowają swoje biznesy nad Dnieprem i czy wciąż będzie im się opłacało inwestowanie w media – mówi „Rzeczpospolitej” Witalij Portnikow, znany ukraiński politolog i publicysta. – Jeżeli ich biznesy przetrwają, zachowają też wpływ na politykę, bo władze po wojnie nie będą miały na media dużych funduszy. Ale czy zachowają? Nie jestem pewien. Rosjanie niszczą wszystko każdego dnia – dodaje.

Telewizyjny stan nadzwyczajny

W kwietniu ukraiński „Forbes” oszacował, że po wybuchu wojny Achmetow stracił aż połowę majątku – skurczył się on do 4,2 mld dolarów (o 4,3 mld dolarów mniej niż przed wojną). Stracił też stolicę swojego imperium metalurgicznego – Mariupol, w którym zrujnowano zakłady Azowstal oraz kombinat metalurgiczny. A jeszcze w 2014 roku stracił miliardy po rosyjskiej okupacji części Donbasu, na terenie którego miał m.in. kopalnie węgla.

Komentatorzy w Kijowie twierdzą, że zrezygnował z biznesu medialnego nie tylko z powodu ustawy deoligarchizacyjnej. Jego spółka medialna odnotowała (według „Forbesa”) pod koniec roku niemal 1 mld hrywien strat (równowartość 160 mln złotych). A należące do niego stacje niemal w całości straciły dochód z reklam, gdyż po wprowadzeniu stanu wojennego wszystkie najważniejsze stacje prywatne wraz z programami państwowymi zjednoczyły się w ramach tak zwanego całodobowego maratonu: wszyscy nadają to samo i dzielą jedynie między sobą czas na antenie. Otrzymują za to środki z budżetu, co znacznie zmniejsza wydatki właścicieli stacji prywatnych w czasie wojny.

Jeżeli śladem stacji Achmetowa nad Dnieprem zaczną znikać kolejne telewizje, z kim pozostaną widzowie? – Władze próbują tworzyć własne kanały (Dom oraz Rada– red.), ale to nie jest to. Nie sądzę, by udało się utworzyć konkurencyjną państwową korporację medialną. W ogóle nie wiadomo, jak będzie wyglądała telewizja w Ukrainie po wojnie – mówi Portnikow.

Poza anteną na początku kwietnia znalazły się stacje Poroszenki, do „maratonu” nie dołączono też znanej z czasów Majdanu telewizji internetowej i satelitarnej Espreso.

Co po wojnie?

Dzisiaj cała władza nad telewizją, co w obecnych nadzwyczajnych warunkach jest zrozumiałe, znalazła się de facto w rękach państwa. A w trakcie wojny, jak wskazują sondaże, dla większości Ukraińców politycy po prostu przestali istnieć. Poparcie dla Wołodymyra Zełenskiego wzrosło z 26 proc. na początku lutego do 76 proc. (dane ośrodka Operatywna Sociologia z 29 czerwca). Niewiele słychać o innych partiach, bo prezydenckie ugrupowanie Sługa Narodu cieszy się niemal 60-procentowym poparciem. Co zrobi z takim kredytem zaufania Zełenski?

– Myślę, że po wojnie straci poparcie, bo pojawią się zupełnie inne problemy i zaczną mu zadawać zupełnie inne pytania. Wiele partii może zniknąć, ale mogą pojawić się nowe. Wyobraźmy sobie państwo, które traci 50 proc. PKB, większość ludzi znajdują się w stanie ubóstwa i bezrobocia. Skąd się weźmie w tej sytuacji 90 proc. poparcia? I nie chodzi o to, że władze są złe – po prostu nie będą w stanie poradzić z wieloma problemami. Na razie jest wojna i nikt nie zadaje pytań – uważa Portnikow.

Polityka
Ameryka straszy cłami. Latynosi: prawdziwy priorytet Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Polityka
Sankcje wobec Rosji przedłużone. UE spiera się o rosyjskie aktywa
Polityka
Łukaszenko i jego przyjaciele. Kto zadzwonił z gratulacjami do Mińska?
Polityka
Lider CDU skorzysta z głosów AfD? Chodzi o granice Niemiec
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Polityka
Partia Finów idzie do wyborów, by usunąć ze szkół „perwersję”
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku