Pięć lat wcześniej frekwencja w wyborach do parlamentu lokalnego wyniosła w Hongkongu 74 proc.
Wstępne wyniki wyborów wskazują, że niemal wszystkie obsadzane w nich miejsca zdobyli kandydaci propekińscy i proestablishmentowi.
Starry Lee, stojąca na czele propekińskiej partii Sojusz Demokratyczny na Rzecz Poprawy i Postępu w Hongkongu (DAB), pytana o to, czy - biorąc pod uwagę niską frekwencję - jej partii nie brakuje mandatu społecznego, odpowiedziała, że jej zdaniem "niska frekwencja nie ma bezpośredniego związku z brakiem zgody mieszkańców na system wyborczy". - Sądzę, że ludzie potrzebują czasu, aby przyzwyczaić się do tego systemu - mówiła.
W wyborach mogli startować jedynie kandydaci, uznani przez władze w Pekinie za "patriotycznych". Ordynacja wyborcza została skrytykowana przez część aktywistów, zachodnie rządy i obrońców praw człowieka jako niedemokratyczna. Główne, prodemokratyczne partie działające w Hongkongu nie startowały w wyborach uznając, że nie mogą wystawiać kandydatów w wyborach, które są niedemokratyczne.
Czytaj więcej
Potentat medialny z Hongkongu Jimmy Lai został skazany na 13 miesięcy więzienia za udział w czuwa...