Umocowani w konstytucji rzecznik praw obywatelskich i rzecznik praw dziecka – to najbardziej znane organy ze słowem „rzecznik" w nazwie. Jednak podobnych instytucji jest więcej. To m.in. rzecznicy praw pacjenta, finansowy, praw podatnika oraz małych i średnich przedsiębiorców. Czy swojego rzecznika dostaną też zwierzęta? To niewykluczone. Rząd uważa, że „powołanie rzecznika ochrony zwierząt może być istotnym elementem systemu ochrony zwierząt na dalszych etapach jego budowy i wzmacniania".
Takie zdanie pojawiło się w stanowisku do projektu o rzeczniku praw zwierząt, który wniosła Lewica. Propozycja przewiduje, że nowy organ miałby pozycję zbliżoną do rzecznika praw obywatelskich i roczny budżet 5 mln zł. W przypadku niehumanitarnego traktowania zwierząt mógłby samodzielnie prowadzić postępowanie wyjaśniające albo zwrócić się o zbadanie sprawy np. do prokuratury.
Szczegóły propozycji rządowi się jednak nie podobają. W wysłanej w połowie czerwca opinii do Sejmu wskazuje na niedoróbki projektu. Np. twierdzi, że jego nazwa nie powinna brzmieć „rzecznik praw zwierząt", lecz „rzecznik ochrony zwierząt". Rząd obawia się w dodatku, że rzecznik mógłby dublować kompetencje już istniejących organów, np. Inspekcji Weterynaryjnej.
Dlatego informuje o swoim negatywnym stanowisku, jednak w dokumencie zawarł też zdanie o tym, że rzecznik może być „istotnym elementem"w przyszłości".
Czy oznacza to, że PiS może wnieść własny projekt? – Rząd sprawia wrażenie, jakby stał w rozkroku. Gdyby ruszyło rozpatrywanie naszej propozycji w Sejmie, mielibyśmy większe szanse na wybadanie jego stanowiska – mówi Beata Maciejewska z Lewicy, przedstawicielka wnioskodawców.