Jednak Paweł Adamowicz, podobnie jak wielu mieszkańców miasta, nie był gdańszczaninem z dziada pradziada. Jego rodzice, ekonomiści Ryszard i Teresa, zostali przesiedleni z Wilna z 1946 roku. Choć pochodzili z jednego miasta, poznali się dopiero w Gdańsku, do którego trafili różnymi drogami
W swojej książce „Gdańsk jako wyzwanie” Paweł Adamowicz wspominał, że w jego domu panowała żywa pamięć o Wileńszczyźnie. Dodawał, że rodzice nieufnie podchodzili do komunistycznego systemu i partyjnej propagandy. „Podobnie jak wielu Polaków naszego pokolenia, brat i ja zostaliśmy więc ukształtowani wbrew obowiązującej historii oficjalnej; od dzieciństwa znaliśmy nie tylko złowrogie brzmienie skrótu gestapo, ale także NKWD; znakomicie rozumieliśmy, co się kryje za nazwami dalekich miejsc: Kazachstan, Syberia, Katyń. Z trudem mieściliśmy się w tym podwójnym świecie” – opowiadał.
Nie powinno więc dziwić, że przyszły prezydent Gdańska szybko zaangażował się w działalność podziemną. Choć jeszcze szybciej wciągnął się jego brat Piotr, który już pod koniec lat siedemdziesiątych zaczął przynosić do domu „bibułę”. Stało się tak dzięki kontaktowi z nauczycielem historii w VI Liceum, gdzie uczył się Piotr Adamowicz. Tym nauczycielem był Aleksander Hall, współzałożyciel Ruchu Młodej Polski.
– Samego Pawła nie uczyłem, bo podobnie jak ja jest absolwentem I LO w Gdańsku. Piotra uczyłem w VI LO. To była moja pierwsza praca po studiach, z której wyleciałem dość szybko, bo jedocześnie wydawałem z przyjaciółmi podziemne pismo „Bratniak” – wspomina Aleksander Hall. – Znajomość z Piotrem była wzmocniona z tym, że byliśmy prawie sąsiadami, a nasze domy dzieliło kilkaset kroków. Piotrek zaczął przychodzić więc do mnie, a później to samo stało się bratem. Pierwszy raz przyszedł do mnie późną jesienią 1980 roku albo na początku 1981 roku i pamiętam, że przyszedł sam – dodaje.
Paweł Adamowicz już wtedy mocno interesował się życiem publicznym, a jak sam wspominał, przełomem było wprowadzenie stanu wojennego. „Jak wielu rówieśników, 13 grudnia 1981 roku poczułem się jakby powołany do służby, do konspiracji. Dłużej nie można było pozostać tylko obserwatorem. Ojczyzna domagała się czynu” – napisał w swojej książce.
Od stoczniowca do prorektora
Na początku stycznia 1982 roku Piotr Adamowicz został internowany, a Paweł zaczął wystukiwać na maszynie do pisania ulotki wzywające do oporu. „W szkole organizowaliśmy przerwy milczenia, ubieraliśmy się na czarno, wpinaliśmy na piersi oporniki, masowo wykupywane ze sklepów z akcesoriami elektrycznymi. Ja dumnie nosiłem znaczek orła w koronie do momentu, gdy 2 maja 1982 roku po raz pierwszy zatrzymała mnie milicja. Miałem wtedy niespełna siedemnaście lat. Rodzice po wielu godzinach wędrówek od komisariatu do komisariatu w końcu znaleźli mnie w Nowym Porcie” – wspominał w swojej książce.