Dzieci były świadkami zbrodni

Ruminowie żyli w nędzy w ubogim drewnianym domu. W marcu 1944 r. grupa niemieckich funkcjonariuszy otoczyła go i przeprowadziła rewizję.

Publikacja: 26.03.2021 17:00

Pomnik w Popardowej, w miejscu, gdzie zamordowana została żydowska rodzina

Pomnik w Popardowej, w miejscu, gdzie zamordowana została żydowska rodzina

Foto: IPN

Przymierali oni głodem, tak samo jak my. Kobiety – Żydówki haftowały obrusy, które mama sprzedawała, nadto dawali mamie do sprzedania swoje ubrania. Mieszkali na strychu, gotowali u nas na dole. Gdzie się myli i prali, tego już nie pamiętam, przypuszczam, że na strychu" – wspominała po latach Kunegunda, córka zamordowanej za pomoc Żydom Agnieszki Rumin. Na Sądecczyźnie w 1944 r. za wsparcie udzielone grupie osób z rodzin Kauferów, Neugröschelów i Schreiberów Niemcy zabili w sumie cztery osoby.




Mieszkali na strychu

W okresie niemieckiej okupacji Józef Ludwik Borek zamieszkały w Mystkowie, wsi położonej w odległości kilku kilometrów od Nowego Sącza, przyjął pod swój dach grupę żydowskich uciekinierów. Pomagał mu w tym Jakub Tokarz z Ptaszkowej. Z czasem sześć osób z tej grupy przeniosło się do gospodarstwa Marii Górki, zwanej przez miejscowych „Górecka". U Józefa Borka pozostały wciąż co najmniej dwie osoby. Po pewnym czasie Żydzi przebywający u „Góreckiej" opuścili również tę kryjówkę i udali się w nowe miejsce. Prawdopodobnie pod koniec 1942 r. lub na początku 1943 r. Mojżesz Kaufer z żoną Blimką i teściową, jego szwagier Aba (Abek) Schreiber z narzeczoną Rutą oraz jej brat Chaim (Heniek) znaleźli schronienie pod dachem Agnieszki Rumin w Popardowej. Agnieszka znała Kauferów jeszcze z okresu przedwojennego. Pochodzili oni z Zawady i trudnili się handlem bydłem. Jej mąż Marcin Rumin był wówczas pracownikiem Kaufera.

Rodzina Ruminów (siedmioro dzieci) żyła w nędzy w ubogim drewnianym domu. W chwili przybycia Żydów Marcin Rumin nie przebywał w domu. Najprawdopodobniej już w 1940 r. został wywieziony na roboty do Rzeszy. „Dom, w którym mieszkaliśmy, stał na uboczu w lesie. Posiadał jedną izbę, nad którą znajdował się strych. Żydzi ukrywani byli właśnie na strychu. Wieczorem schodzili do izby, a wtedy ja z rodzeństwem siedzieliśmy w oknach i pilnowaliśmy, czy nikt nie nadchodzi" – wspominał po latach Józef, syn Agnieszki Rumin. W okresie zimowym jeden z Żydów uczył dzieci czytać i pisać.

Podczas ukrywania się u Ruminów urodziła się Oleńka, córka Ruth i Abka. „Wszyscy bali się obecności dziecka, że jego płacz może zdradzić kryjówkę" – wspominała Stanisława Korzec, córka Agnieszki. Zdecydowano się zanieść dziewczynkę do bezdzietnego małżeństwa. Dziecko prawdopodobnie przeżyło wojnę, jednak w świetle dostępnych źródeł nie znamy jego dalszych losów.

W nocy spadł śnieg

Pewnej nocy, na przełomie zimy i wiosny 1944 r., Abek z Kauferem udali się do zagrody gospodyni, u której wcześniej się ukrywali, i zabrali jałówkę oraz dwa króliki. Prawdopodobnie dwa tygodnie później ponownie dokonano kradzieży – dwóch kwintali ziemniaków. Po wojnie świadkowie zeznawali, że Żydzi dokonali kradzieży, jednakże nie należy wykluczać, że mogli także pozostawić swoje mienie u ukrywającej ich wcześniej kobiety i tylko odzyskali co swoje.

„Wtedy w nocy spadł świeży śnieg i matka poszła za śladami aż do Popardowej" – wspominał syn Marii Górki. Według dostępnych źródeł gospodyni wraz ze znajomym, kierując się śladami pozostawionymi przez sprawców kradzieży na śniegu, dotarła do domu Ruminów. Tam wywiązała się kłótnia. Żydzi mieli obiecać przybyłej kobiecie, że jeżeli przeżyją wojnę, jej straty zostaną wynagrodzone. Prawdopodobnie jako doraźną rekompensatę mieli przekazać jej odzież, a okradziona miała obiecać, że nie zawiadomi Niemców. Jednakże wkrótce zmieniła zdanie i poinformowała władze okupacyjne o dokonanej kradzieży.

W marcu 1944 r. grupa co najmniej kilku niemieckich funkcjonariuszy otoczyła dom Ruminów i przeprowadziła w nim rewizję. W tym czasie w domu nie było Agnieszki Rumin ani jej najstarszego syna Jana. Świadkami dokonanej masakry były małe dzieci Ruminów.

„Byłam wtedy w domu, jak przyszli Niemcy" – wspominała Kunegunda – „zaczęli strzelać w górę, gdzie byli Żydzi, następnie dwóch weszło do korytarza i kazali im schodzić na dół. Wpierw zeszły kobiety, Abek rzucił się na któregoś z Niemców i chciał mu odebrać broń. Wtedy drugi Niemiec go zastrzelił. Ponieważ Kaufer nie zszedł na dół, więc Niemcy poszli na górę, zastrzelili go i zrzucili na dół. Ja to wszystko widziałam przez otwarte drzwi. Pozostałym przy życiu Żydom, tzn. trzem kobietom i chłopcu, kazali wyjść z budynku. Polecili, aby wszyscy położyli się na wzniesieniu, które znajdowało się obok budynku. Kobiety się położyły, a chłopak zaczął uciekać do lasu, jednakże Niemcy oddali do niego serię z karabinów i chłopak upadł. Zabili wszystkie trzy kobiety. Widziałam to przez okno".

Wszyscy ukrywający się Żydzi zostali zastrzeleni. Dzieci Agnieszki Rumin były w tym czasie pilnowane przez jednego z niemieckich funkcjonariuszy. Następnie ciała pomordowanych osób zostały na rozkaz Niemców wrzucone do dołu, wykopanego obok domostwa przez miejscowych.

Represje za pomoc

Agnieszka Rumin, mimo ostrzeżenia, wraz z synem Janem powrócili do swojego domu. Wkrótce zostali aresztowani i za ukrywanie ludności żydowskiej zamordowani. Niemieccy funkcjonariusze odnaleźli także Żydów znajdujących się u Borka. Gospodarz próbował się ukrywać, jednakże został odnaleziony i rozstrzelany. Zabito również Jakuba Tokarza z Ptaszkowej. W okresie okupacji wiadomości o karach za pomoc udzielaną Żydom odbijały się echem wśród lokalnych społeczności wiejskich i potęgowały skuteczność machiny Zagłady. Celem okupacyjnych władz było doprowadzenie do tego, aby na żydowskich uciekinierów patrzono jak na ogromne zagrożenie. 

Przymierali oni głodem, tak samo jak my. Kobiety – Żydówki haftowały obrusy, które mama sprzedawała, nadto dawali mamie do sprzedania swoje ubrania. Mieszkali na strychu, gotowali u nas na dole. Gdzie się myli i prali, tego już nie pamiętam, przypuszczam, że na strychu" – wspominała po latach Kunegunda, córka zamordowanej za pomoc Żydom Agnieszki Rumin. Na Sądecczyźnie w 1944 r. za wsparcie udzielone grupie osób z rodzin Kauferów, Neugröschelów i Schreiberów Niemcy zabili w sumie cztery osoby.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu