Felieton jest gatunkiem czasu spokoju, obdarzonym wszystkimi błogosławieństwami i przekleństwami świata, w którym można go uprawiać. Z jednej strony beztroską, z drugiej – nerwowym i żmudnym poszukiwaniem tematu. Wolnością, o którą łatwo się potknąć i którą się potem przeklina. Ale od kilku dni już nie tylko nie trzeba, ale nawet nie da się szukać tematu. Wszyscy mamy jeden, wspólny. Nieważne, czy nam się podoba czy nie, czy wietrzymy w nim teorię spiskową, dopatrujemy się bicza bożego, czy pilnie śledzimy kolejne doniesienia, obliczamy prawdopodobieństwo zachorowania i zastanawiamy się, jakie jeszcze środki ostrożności można przedsięwziąć. Ważne tylko, że z czasem i w każdym z tych wariantów robi się on nużący i monotonny, jak każdy nawet najbardziej przejmujący lub melodyjny refren, jeśli zanucić go zbyt wiele razy.