„Matka diabła" to nieoficjalna nazwa potężnej bomby termojądrowej zdetonowanej na sowieckim poligonie na Nowej Ziemi w 1961 r. Waga: ponad 26,5 tony, długość – 8 metrów, średnica – 2 metry. Moc wybuchowa – 57 mln ton trotylu. Żeby ją przetransportować, trzeba było usunąć zbiorniki kadłubowe bombowca i wyciąć część kadłuba. Nawet wówczas brzuch bomby wystawał na zewnątrz i nie było mowy, aby dowieźć ten balast nad Amerykę. Ale na pokaz wystarczyło.
Pokaz zaś był niezbędny dla postrachu: Chruszczow zamierzał groźbami nakłonić aliantów do opuszczenia Berlina Zachodniego, a potem całych Niemiec. Był to element szerszego planu zawładnięcia Europą i USA, czyli spełnienia testamentu wielkiego Lenina. Zlikwidowanie dwóch naczelnych ognisk burżujskich na świecie było do tego niezbędne. ZSRR miał wtedy dobry okres, pasmo sukcesów astronautycznych (pierwszy satelita, pierwszy człowiek w kosmosie, pierwsza kobieta itp.) spowodowało, że świat piał z zachwytu nad poziomem techniki sowieckiej. Rozumiało się samo przez się, że kto ma rakiety zdolne do wynoszenia ludzi i ładunków w kosmos, ten z łatwością przeniesie ładunki jądrowe na międzykontynentalne odległości.
Suworow wyjaśnia, że był to mit. Kosmos wymaga innych rakiet niż wojna międzykontynentalna. ZSRR miał tylko jedną taką rakietę, zawodną, prymitywną, wymagającą doby na przygotowanie do odpalenia. Ale wróg – Ameryka – o tym nie wiedział. Komuniści postanowili grać va banque, a żeby przybliżyć swoje słabe rakiety do celu, zainstalowali je na Kubie, co doprowadziło prawie do wybuchu III wojny światowej.
Co mają wspólnego loty kosmiczne z szantażem głowicami jądrowymi? Suworow wskazuje na propagandowe wykorzystanie m.in. lotu Gagarina; zawsze po takim sukcesie następowały posunięcia polityczne. Po locie Titowa ZSRR odwołał moratorium na próby jądrowe i odpalił „Matkę diabła". Amerykanie jednak nie pękli, dysponując zabójczym arsenałem i meldunkami szpiega Olega Pieńkowskiego, uruchomionego przez wewnętrzną opozycję wobec Chruszczowa.
Klasą dla siebie są w książce dywagacje o kulturze niedostatku wbrew zapowiadanemu hucznie zaprowadzeniu pierwszego etapu komunizmu do 1970 r. i całej reszty do 1980. Gdy Gagarin pomyślnie wylądował, władze oprócz samochodu wołga, domu i mebli przyznały mu 6 kompletów pościeli, 2 kołdry, 2 pary obuwia, 6 koszul białych, 5 par skarpet, 12 chustek do nosa, parę rękawiczek. „Gdyby nie poleciał w kosmos, zostałby bez skarpetek i pościeli" – pisze Suworow.