Nie mogę się oderwać w myślach od Syrii. Ostatnie wydarzenia, koniec dyktatury klanu Asadów i przejęcie kontroli nad krajem przez grupy sunnickich fundamentalistów z jednej strony sprawiają ulgę, z drugiej napełniają głębokim niepokojem. Bo bez wątpienia należy się cieszyć, że krwawa, 13-letnia wojna, której ofiarami padły miliony ludzi, może zbliżać się do końca. Tak zapowiadają nowi liderzy narodów Syrii. Narodów – powtórzę, bo Syria, jak mało który kraj w regionie, jest zlepkiem licznych grup etnicznych i religijnych. Otóż, ci, co pokonali Asada, mówią o pokoju i bezpieczeństwie. Jedności i odbudowie kraju. Mówią to, co chcą usłyszeć znękani ludobójstwem Syryjczycy.
Czytaj więcej
Spełnianie obietnic wyborczych prezydent elekt zaczyna od zapowiedzi wojen celnych. Oto, jakie będą skutki.
Czy można przestać być dżihadystą? W Syrii gwarantami pokoju zostają byli terroryści, ludzie powiązani z Al-Kaidą
Ale czy to przypadkiem nie czysta retoryka? Bo musi niepokoić, że gwarantami pokoju zostają byli terroryści, ludzie powiązani z Al-Kaidą, tak zwanym Państwem Islamskim, bojownicy zahartowani w walkach, które trwały dekadami. Przy okazji islamiści, byli dżihadyści. Czy w ogóle można przestać być dżihadystą? Jeśli przez dekadę przelewało się krew w imię świętej sprawy, było gonioną zwierzyną, patrzyło na śmierć kolegów z kałaszem w ręku. Czy można nagle odciąć się od tej przeszłości? Porzucić walkę, broń, zostać imamem w jakiejś wiosce? Doświadczenie Bliskiego i dalszego Wschodu pokazuje, że to bardzo trudne. Krok w stronę fundamentalizmu wyzwala reakcję łańcuchową. Prowadzi do radykalizacji. Zwłaszcza w realiach szerszej grupy, szerszej społeczności wiernych. Allah jest zaborczy. Narzuca swoje prawo, szariat w sposób bezwzględny. Każe podążać swoją ścieżką w sposób coraz bardziej bezkompromisowy. Przerabialiśmy to wiele razy. Dlaczego w przypadku Syrii miałoby być inaczej? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie.
Czy można nagle odciąć się od tej przeszłości? Porzucić walkę, broń, zostać imamem w jakiejś wiosce? Doświadczenie Bliskiego i dalszego Wschodu pokazuje, że to bardzo trudne.
Tym bardziej że Syria to wielki rachunek krzywd. Muszą bać się męczący kraj przez pół wieku Alawici. To bezpośrednie zaplecze klanu Asadów. Tworzyli mordercze milicje. Byli elitą mordującego rodaków wojska i służb specjalnych. Bez wątpienia ich dotychczasowe ofiary będą ich chciały z tego rozliczyć. Muszą się zbroić Kurdowie, bo są wrogami obsesyjnego Erdogana, głównego zwycięzcy po klęsce Asadów. Muszą się bać chrześcijanie, druzowie i mniejsze grupy, bo najmniejszy wyrok kary, jaki je czeka, to powolne wprowadzanie w Syrii szariatu.