Bogusław Chrabota: Syria. Przyjdzie po nocy dzień

Po martwej cywilizacji przychodzi nowa, eksplodująca witalnością. Wierzę, że tak będzie w Syrii. Po latach przemocy i wojny. Choć może trzeba będzie jakiś czas poczekać.

Publikacja: 13.12.2024 14:00

Bogusław Chrabota: Syria. Przyjdzie po nocy dzień

Foto: REUTERS/Amr Abdallah Dalsh

Nie mogę się oderwać w myślach od Syrii. Ostatnie wydarzenia, koniec dyktatury klanu Asadów i przejęcie kontroli nad krajem przez grupy sunnickich fundamentalistów z jednej strony sprawiają ulgę, z drugiej napełniają głębokim niepokojem. Bo bez wątpienia należy się cieszyć, że krwawa, 13-letnia wojna, której ofiarami padły miliony ludzi, może zbliżać się do końca. Tak zapowiadają nowi liderzy narodów Syrii. Narodów – powtórzę, bo Syria, jak mało który kraj w regionie, jest zlepkiem licznych grup etnicznych i religijnych. Otóż, ci, co pokonali Asada, mówią o pokoju i bezpieczeństwie. Jedności i odbudowie kraju. Mówią to, co chcą usłyszeć znękani ludobójstwem Syryjczycy.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czy Donald Trump odwróci globalizację?

Czy można przestać być dżihadystą? W Syrii gwarantami pokoju zostają byli terroryści, ludzie powiązani z Al-Kaidą

Ale czy to przypadkiem nie czysta retoryka? Bo musi niepokoić, że gwarantami pokoju zostają byli terroryści, ludzie powiązani z Al-Kaidą, tak zwanym Państwem Islamskim, bojownicy zahartowani w walkach, które trwały dekadami. Przy okazji islamiści, byli dżihadyści. Czy w ogóle można przestać być dżihadystą? Jeśli przez dekadę przelewało się krew w imię świętej sprawy, było gonioną zwierzyną, patrzyło na śmierć kolegów z kałaszem w ręku. Czy można nagle odciąć się od tej przeszłości? Porzucić walkę, broń, zostać imamem w jakiejś wiosce? Doświadczenie Bliskiego i dalszego Wschodu pokazuje, że to bardzo trudne. Krok w stronę fundamentalizmu wyzwala reakcję łańcuchową. Prowadzi do radykalizacji. Zwłaszcza w realiach szerszej grupy, szerszej społeczności wiernych. Allah jest zaborczy. Narzuca swoje prawo, szariat w sposób bezwzględny. Każe podążać swoją ścieżką w sposób coraz bardziej bezkompromisowy. Przerabialiśmy to wiele razy. Dlaczego w przypadku Syrii miałoby być inaczej? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie.

Czy można nagle odciąć się od tej przeszłości? Porzucić walkę, broń, zostać imamem w jakiejś wiosce? Doświadczenie Bliskiego i dalszego Wschodu pokazuje, że to bardzo trudne. 

Tym bardziej że Syria to wielki rachunek krzywd. Muszą bać się męczący kraj przez pół wieku Alawici. To bezpośrednie zaplecze klanu Asadów. Tworzyli mordercze milicje. Byli elitą mordującego rodaków wojska i służb specjalnych. Bez wątpienia ich dotychczasowe ofiary będą ich chciały z tego rozliczyć. Muszą się zbroić Kurdowie, bo są wrogami obsesyjnego Erdogana, głównego zwycięzcy po klęsce Asadów. Muszą się bać chrześcijanie, druzowie i mniejsze grupy, bo najmniejszy wyrok kary, jaki je czeka, to powolne wprowadzanie w Syrii szariatu.

To ciekawe, co mówią i piszą żyjący w Europie syryjscy intelektualiści, jak cytowany w Onecie dr Waiel Awwad, syryjski dziennikarz, stały współpracownik BBC Arabic. Z pełną świadomością zbrodniczości dyktatury Asadów wspominają jednak Syrię sprzed wojny jako kraj relatywnie spokojny i bezpieczny. Arabski socjalizm promował świeckość i zwalczał ortodoksję. Oferował dobrą opiekę zdrowotną i dopłaty do żywności. Ze zlepku sekt i grup etnicznych przez dekady rządów BAAS rodził się powoli naród. Potem doszło do tragedii. Dyktator okazał się bestią. Nie umiał zapanować nad nastrojami arabskiej wiosny, przegrać ani wygrać wojny. Syria stała się polem bitwy światowych potęg, zmilitaryzowanych grup i armii terrorystów. Mordowano niewinnych ludzi, doszło od czystek etnicznych i burzenia dorobku tysiącletnich kultur. Dziś Syria to kraj wrak. Betonowe rumowisko. Opuszczone przez sojuszników, przez Boga, co więcej, przez moralność. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Donald Trump. Siewca burzy i reszta świata

Widziałem Syrię jeszcze przed wojną

I tu tkwi ryzyko. Zwycięzcy będą chcieli przywracać moralność. Po swojemu rozumianą. Przywracać nawet lufami karabinów. Tu tkwi największa groźba dla tego zróżnicowanego społeczeństwa. Należę do tych szczęśliwców, którzy widzieli Syrię – jak długa i szeroka – jeszcze przed wojną. Mimo groźnej dyktatury byłem zachwycony zabytkami tego kraju. Jako kolebka cywilizacji Syria nie ma tu zresztą wielu konkurentów. Piętra cywilizacyjnej schedy, poczynając od czasów starożytnych Ugarit i Halab, przez epokę egipskich faraonów, którzy walczyli o Syrię z Hetytami z zajadłością gigantów, po epoki perskie, asyryjskie, greckie, rzymskie, bizantyjskie, arabskie, krucjatowe, tureckie. Wszędzie pełno śladów tamtych kultur. Nie pamięta się dziś, że przed epoką islamu Syria była kolebką chrześcijaństwa. Zanim podbił ją Omar, drugi z dziedziców Mahometa w 640 roku, wszystkie narody Syrii służyły Chrystusowi. Tu były wielkie ośrodki chrześcijańskie, jak Damaszek, Antiochia czy Edessa. Stąd wywodzili się wielcy święci, jak choćby eremita Szymon Słupnik. Czy ktoś wie, że w jego opuszczonej bazylice w Qalat as-Siman pod Aleppo do dziś są eksponowane resztki słupa, na którym dziesiątki lat spędził Stylita?

Odwiedziłem to magiczne miejsce w 2006 roku. Spotkałem tłumy syryjskich turystów z Aleppo i Latakii. Wycieczki szkolne pełne rozbawionych, szczęśliwych młodych ludzi, zainteresowanych na równi zarówno historią swego kraju, jak i szerokim światem. Czy przeczuwali, jaki czeka ich koszmar? Jak straszna próba przed nimi? Zadałem to samo pytanie ich rodakom w obozach dla uchodźców w libańskiej Dolinie Bekaa latem 2023 roku. Nikt się nie spodziewał tragedii. Żyjącą w pokoju Syrię, mimo iż w rękach krwawej dyktatury, wspominali jak raj na ziemi.

Jeszcze jedno wspomnienie z Syrii na koniec. Nieopodal Aleppo, na szerokim płaskowyżu, można było odwiedzić ruiny tak zwanych martwych miast. To pozostałość po chrześcijańskiej kulturze z czasów rzymskich, a później bizantyjskich, kiedy w tym regionie żyło przynajmniej 300 tysięcy ludzi w około 700 miastach. Była to świetnie rozwinięta kultura. Miasta miały osobne kościoły, agory, nawet łaźnie. Ich upadek zaczął się w VI wieku, w czasach dżumy Justyniana. W IX wieku ostatecznie opustoszały. Ale klimat pozwolił zachować w świetnej formie ich pozostałości. Zwiedza się je z iluzją, że zostały opuszczone ledwie chwilę temu. Rzadko można tam spotkać ludzi. Ja spotkałem lekarza, Syryjczyka z rodziną. Wykształcony w Moskwie, więc dało się z nim dogadać po rosyjsku. Pamiętam pustkę i metafizyczny cień nad martwą Serdżillą i zgiełk pełnego ludzi, tłocznego Aleppo nieopodal. A więc po czasie śmierci jest czas na życie. Po martwej cywilizacji przychodzi nowa, eksplodująca witalnością. To właśnie cykl historii człowieczeństwa. Cykl historii ludzkiej kultury. Wierzę, że znów się powtórzy w Syrii. Po latach przemocy i wojny. Choć może trzeba będzie jakiś czas poczekać.

Nie mogę się oderwać w myślach od Syrii. Ostatnie wydarzenia, koniec dyktatury klanu Asadów i przejęcie kontroli nad krajem przez grupy sunnickich fundamentalistów z jednej strony sprawiają ulgę, z drugiej napełniają głębokim niepokojem. Bo bez wątpienia należy się cieszyć, że krwawa, 13-letnia wojna, której ofiarami padły miliony ludzi, może zbliżać się do końca. Tak zapowiadają nowi liderzy narodów Syrii. Narodów – powtórzę, bo Syria, jak mało który kraj w regionie, jest zlepkiem licznych grup etnicznych i religijnych. Otóż, ci, co pokonali Asada, mówią o pokoju i bezpieczeństwie. Jedności i odbudowie kraju. Mówią to, co chcą usłyszeć znękani ludobójstwem Syryjczycy.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał