„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu

Historia zapłodnienia in vitro to trudny temat, ale Netflix zrealizował go w przystępny i lekki sposób.

Publikacja: 29.11.2024 16:32

„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu

Foto: mat.pras.

Joy” ogląda się jak sportowy biopic, w którym liczą się działania bohaterów, a jakość dialogu (patetycznego) schodzi na drugi plan. Śledzimy losy trzech pokoleń naukowców: starszej daty ginekologa, stoickiego Patricka Steptoe’a (Bill Nighy), 40-letniego biologa Roberta Edwardsa (James Norton) i młodej Jean Purdy (Thomasin McKenzie), embriolożki z powołania.

Film Bena Taylora jest jak kino sportowe, które elektryzuje, gdy gracze wychodzą na boisko w finale. W „Joy” ekwiwalentem strzelanych goli będą intensywne chwile, w których nasi aktorzy szafują medycznymi hasełkami, przeprowadzają zabiegi i walczą o swój projekt. Reszta to pretekst, aby wypełnić metraż i przetrzymać widzów aż do napisów końcowych; jak się okazuje, mamy tu wszystko, czego oczekiwalibyśmy od klasycznego kina biograficznego. Prywatne dramaty mieszają się z przełomami w badaniach, przez co narracja przypomina sinusoidę rozpisaną specjalnie pod rodzinne domostwa widzów Netflixa.

19 zł za pierwszy miesiąc czytania RP.PL

Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.

„Rzeczpospolita” najbardziej opiniotwórczym medium października!
Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji