Irena Lasota: Zbrodnia i zbrodnia

To nie jest moja chora wyobraźnia, ale przeniesienie Raskolnikowa do dzisiejszej Rosji.

Publikacja: 30.08.2024 17:00

Moskwa

Moskwa

Foto: AdobeStock

Każdy zna oczywiście „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego, pamięta doskonale los i przeżycia Rodiona Romanowicza Raskolnikowa, zwanego popularnie po prostu Raskolnikowem. „Każdy zna oczywiście” powinno być w cudzysłowie, bo był to zwrot, który zatruł mi wczesnomłodzieńcze lata w Warszawie. Mówię o końcu lat 50. i początku 60., gdy wydawano bardzo niewiele porządnych książek, przedwojennych wydań prawie nie można było znaleźć i kanon literatury nastolatków był ograniczony, ale oczekiwano od wszystkich, by „oczywiście” znali co najmniej kilka tragedii greckich, kilkanaście przysłów czy powiedzeń łacińskich, co najmniej jedną powieść Stendhala, trzy Dostojewskiego, ze dwie Kafki, Hemingwaya, Camusa i oczywiście „Wykład profesora MMaa” Stefana Themersona.

Internetu nie było. Telewizory były tylko w nielicznych domach, więc przemądrzała młodzież, nie mając nic innego do roboty, lubiła się przechwalać swoją wiedzą i dyskutować o książkach i ich bohaterach. Raskolnikow był w tych dyskusjach bardzo popularny. „Zbrodnia i kara” jest z jednej strony książką w miarę prostą, a z drugiej bardzo skomplikowaną. Z grubsza historia wygląda tak: inteligentny, ale bardzo zubożały Raskolnikow miota się z życiem i samym sobą w Petersburgu lat 60. XIX wieku. Między innymi dywaguje o tym, że są ludzie lepsi i gorsi, mniej i bardziej wartościowi i różne prawa powinny obowiązywać tych lepszych czy gorszych.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Nikt się nie upomniał o Alesia Bialackiego

Raskolnikow wie, że jest dobry, ma dobre serce, zrobił w życiu wiele dobrych uczynków, ale do tego ma masę kłopotów osobistych i rodzinnych. Alona Iwanowna jest zdecydowanie niedobrym człowiekiem. Jest lichwiarką i jak z samej definicji tego zawodu wynika, jest skąpa i nieprzyjemna. Raskolnikow morduje ją siekierą, ale wtedy nadchodzi jej niewinna skądinąd siostra i też musi zginąć.

Przez następne kilka rozdziałów Raskolnikow strasznie się męczy. Dziś byśmy powiedzieli, że po epizodzie ADHD ma depresję maniakalną i PTSD (post traumatic stress disorder). Ale ponieważ te pojęcia wtedy nie istnieją, Raskolnikow nie ma samousprawiedliwienia i rozumie, że jest po prostu mordercą. Idzie więc na policję i przyznaje się do winy. Bardzo żałuje swoich morderstw i sąd skazuje go na osiem lat katorgi. Po pierwszym roku, pod wpływem kochającej go Sonii i przemyśleń, rozumie ogrom całej swojej winy i powieść kończy się optymistycznym akcentem. Raskolnikow czuje swoje psychiczne zmartwychwstanie i wie, że odsiedzi pozostałe mu siedem lat, ożeni się z Sonią i będą prowadzić dobre, wspólne życie.

To nie jest moja chora wyobraźnia, ale przeniesienie Raskolnikowa do dzisiejszej Rosji. Nasz bohater nie nazywa się Raskolnikow, ale Iwan Rossomachin, a Alona Iwanowa jest 85-letnią miłą staruszką Julią Bjuskik.

Wyobraźmy sobie jednak, że jest rok 1863, w Polsce wybucha powstanie styczniowe, Rosja ma za mało żołnierzy i proponuje skazańcom amnestię w zamian za pójście do armii na front. Wyobraźmy sobie jeszcze, że Raskolnikow przyjmuje tę ofertę i jedzie na ziemie Królestwa Polskiego, Litwy czy Ukrainy, morduje, rabuje i gwałci. Aż trudno sobie wyobrazić, ale po zwolnieniu z wojska wraca do Petersburga, gdzie znajduje jeszcze starszą niż Aldona Iwanowna staruszkę i gwałci ją, i morduje. Aresztowany znowu zapisuje się z więzienia na front – i zostaje wypuszczony.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Dlaczego mogę nie zagłosować w wyborach na prezydenta USA

To nie jest moja chora wyobraźnia, ale przeniesienie Raskolnikowa do dzisiejszej Rosji. Nasz bohater nie nazywa się Raskolnikow, ale Iwan Rossomachin, a Alona Iwanowa jest 85-letnią miłą staruszką Julią Bjuskik (po angielsku pisana Yulia Byuskikh). W 2022 r. Rossomachin przeniósł się z więzienia, gdzie odsiadywał 14-letni wyrok za morderstwo, do oddziałów Wagnera na wojnę z Ukrainą. Powojował i wrócił do swojego rodzinnego miasteczka w obwodzie kirowskim – niecałe tysiąc kilometrów od Moskwy. Niedługo potem został skazany na 22 lata więzienia za mord „ze szczególną brutalnością”. Niecałe cztery miesiące później był już z powrotem na froncie ukraińskim. Nie jest to odosobniony wypadek, ale ten akurat znamy ze szczegółami, gdyż wzburzona wnuczka Julii Bjuskik poinformowała o wszystkim BBC i przekazała nawet oficjalne dokumenty.

Może to zabrzmi trochę patetycznie, ale taka Rosja nie może przeżyć, sama się zamorduje i położy do grobu. A jeśli nie – to my przepadliśmy.

Każdy zna oczywiście „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego, pamięta doskonale los i przeżycia Rodiona Romanowicza Raskolnikowa, zwanego popularnie po prostu Raskolnikowem. „Każdy zna oczywiście” powinno być w cudzysłowie, bo był to zwrot, który zatruł mi wczesnomłodzieńcze lata w Warszawie. Mówię o końcu lat 50. i początku 60., gdy wydawano bardzo niewiele porządnych książek, przedwojennych wydań prawie nie można było znaleźć i kanon literatury nastolatków był ograniczony, ale oczekiwano od wszystkich, by „oczywiście” znali co najmniej kilka tragedii greckich, kilkanaście przysłów czy powiedzeń łacińskich, co najmniej jedną powieść Stendhala, trzy Dostojewskiego, ze dwie Kafki, Hemingwaya, Camusa i oczywiście „Wykład profesora MMaa” Stefana Themersona.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Plus Minus
Przydałaby się czystka
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne