„Awangarda między kuchnią a łazienką. Maria Pinińska-Bereś i Jerzy Bereś”: Sztuka przy kuchennym stole

Książka Bettiny Bereś o jej rodzicach artystach dowodzi, że istnieją szczęśliwe rodziny i artyści, którzy potrafią ze swego życia uczynić dzieło sztuki.

Publikacja: 23.08.2024 17:00

„Awangarda między kuchnią a łazienką. Maria Pinińska-Bereś i Jerzy Bereś”: Sztuka przy kuchennym stole

Foto: mat.pras.

Zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że moi rodzice robią coś bardzo ważnego” – pisze autorka. „W naszym domu nie było podziału na sztukę i życie, świat dorosłych i świat dzieci”.

Maria Pinińska-Bereś (1931–1999) i Jerzy Bereś (1930–2012) byli rzeźbiarzami po krakowskiej ASP, w której studiowali u Xawerego Dunikowskiego. Oboje pochodzili z rodzin niezwiązanych ze sztuką. Jej – światowa i zamożna – uważała, że popełniła mezalians, poślubiając w 1957 r. chłopaka z Nowego Sącza. Poznali się w czasie egzaminu wstępnego, gdy rysowali studium z modela. Jej złamał się ołówek, kolega obok miał kozik, którym go zaostrzył. To był Jerzy. Zamieszkali w Krakowie w jednopokojowym mieszkaniu. Domowe życie koncentrowało się przy kuchennym stole. Przy śniadaniu opowiadali sobie zagadkowe, fantastyczne sny. „Teraz myślę, że zupełnie tego nie doceniałam, a to był przecież wyraz ich miłości. Dyskusje o sztuce w moim domu trwały dniami i nocami” – pisze córka pary. Wszędzie ją ze sobą zabierali. Jeździli razem na wakacje z ukochanym Brydżem, kerry blue terierem.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Piotr Zaremba: Granice sąsiedzkiej cierpliwości
Plus Minus
Nie dać się zagłodzić
Plus Minus
„The Boys”: Make America Great Again
Plus Minus
Jan Maciejewski: Gospodarowanie klęską
Plus Minus
„Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta”: Indie tropami książki
Plus Minus
Irena Lasota: Moja starcza obsesja?