Brzmią jak trzaśnięcie drzwiami, warkot odjeżdżającego spod domu, zapakowanego po dach bagażami samochodu. Już się więcej nie zobaczymy. Nie mamy już ze sobą o czym rozmawiać. To koniec. Stało się.
Potem można jeszcze snuć jakieś dywagacje, że od początku do siebie nie pasowali, że tak to musiało się skończyć, a ja to już od początku wiedziałem, pamiętasz, jak wtedy… Ale to już nie ma znaczenia. Stało się. Właśnie tak – w stronie biernej. Nikt tu nie jest winny; jeszcze próżniej szukać czyjejkolwiek zasługi. Czy mówimy o strzaskaniu porcelanowego wazonu, upadku z roweru, czy rozpadzie małżeństwa – ten zwrot nie ma sobie równych w rankingu użyteczności. Goi każdą ranę, a przynajmniej pozwala ukryć bliznę. Daj już spokój, stało się i tyle. Nie ma sensu drążyć. Trzeba jakoś żyć dalej. Wybierzmy przyszłość.