Wystawa „Les choses”. Co nam mówią rzeczy

Wystawa „Les choses” w paryskim Luwrze – jedna z najważniejszych zorganizowanych w ostatnich latach – przypomina, jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywały i nadal odgrywają rzeczy, nawet najbardziej banalne przedmioty, z którymi codziennie mamy do czynienia.

Publikacja: 13.01.2023 17:00

Na wystawie „Les choses. Une histoire de la nature morte” („Rzeczy. Historia martwej natury”) znalaz

Na wystawie „Les choses. Une histoire de la nature morte” („Rzeczy. Historia martwej natury”) znalazło się ok. 170 dzieł wypożyczonych z ponad 70 kolekcji publicznych i prywatnych z całego świata. Na zdjęciu rzeźba „Martwa natura” Rona Muecka

Foto: Christophe ARCHAMBAULT/AFP

Charles Sterling zorganizował w 1952 roku w paryskim Musée de l’Orangerie wielką wystawę poświęconą martwej naturze – od starożytności do XX wieku. Była to ostateczna rehabilitacja gatunku uważanego przez wieki za pośredni, mniej wartościowy. Twórca tej ekspozycji był niepospolitą postacią. Urodził się w 1901 roku w Warszawie, w rodzinie zasymilowanych Żydów. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Potem ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Miał być adwokatem, jednak w 1925 wyjechał do Niemiec. Następnie trafił do Wielkiej Brytanii, by ostatecznie osiąść we Francji. Tam też skończył historię sztuki i na lata związał się z Luwrem. Umarł w 1991 r. w Paryżu.

Pozostało 96% artykułu

BLACK WEEKS -75%

Czytaj dalej RP.PL. Nie przegap oferty roku!
Ciesz się dostępem do treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce. Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach