Michał Kołodziejczyk z Marsylii
W pobliskim Cannes właśnie rozwijają czerwone dywany w związku ze słynnym festiwalem filmowym. W Saint-Tropez Rosjanie rozpoczynają sezon urlopowy. Świecą złotem i sandałami do skarpet. W Nicei i Marsylii zastanawiają się, co zrobić, żeby na Euro 2016 było bezpiecznie. Wszyscy spaleni słońcem i odurzeni widokami.
Na północy Marsylii, na wzgórzu, gdzie równie dobrze mogłoby znajdować się ekskluzywne spa, stoją bloki. Jest ich kilkanaście, oznaczone są literami. W budynku G mieszkał Zinedine Zidane – duma, ale i zmora, przekleństwo całego osiedla. Gdyby nie on, nikt by się tym miejscem nie interesował i spokojnie można byłoby prowadzić interesy. Budynek G będą właśnie burzyć, ale na szczęście dla osiedla handel narkotykami rośnie.
Przez chwilę można pomyśleć, że parkowanie tu jest płatne. Co kilka samochodów na wędkarskim krzesełku siedzi nastolatek, który bacznie przygląda się każdemu, kto szuka miejsca postojowego. Kiedy parkujemy, natychmiast wyjmuje telefon i pisze SMS. Zdjęcie z tablicą rejestracyjną naszego wynajętego w Nicei samochodu zrobi, gdy odejdziemy kilka kroków dalej. Renault Scenic, klasa średnia: dziwne, bo tutaj w okolicy widać raczej auta z lat 90., albo BMW i to raczej te z maja 2016.
W La Castellane w 1250 lokalach mieszka 7000 osób, z czego połowa nie skończyła 25 lat. Osiedle wygląda jak mur obronny. Wąskie, wysokie okna, przerywające ścianę betonu koloru pustynnego piasku, wypełnione są znudzonymi postaciami. Dziś jest święto, ludzie mają wolne, chociaż tutaj akurat i tak nie ma to większego znaczenia, bo bezrobocie wśród młodych sięga 80 procent. Nie ma pracy, nie ma ani jednej biblioteki. Dzieciaki od 16.30 pozostawione są same sobie, oczywiście te dzieciaki, które do 16.30 mają szkołę, bo nie zorientowały się jeszcze, że trasa z Castellane do dobrobytu prowadzi zupełnie inną drogą.