Był to pierwszy po wojnie mecz eliminacyjny do mistrzostw świata rozgrywany w Polsce. Do mundialu w 1950 roku Polska się nie zgłosiła, a cztery lata później wycofała się z eliminacji, uznając, że nie ma szans na pokonanie wylosowanego przeciwnika – Węgrów.
Wyeliminowanie Związku Radzieckiego też było mało prawdopodobne. Jesienią 1956 roku Rosjanie zdobyli w Melbourne złoty medal olimpijski i od tamtej pory nie przegrali żadnego z 11 spotkań. W czerwcu, w pierwszym meczu eliminacyjnym, pokonali nas w Moskwie 3:0. Regulamin nie uwzględniał jednak bilansu bramek. Wystarczyło wygrać rewanż, aby doprowadzić do trzeciego meczu, na neutralnym terenie.
Sprawa nie była prosta. Reprezentacja ZSRR miała znakomitych zawodników, z Lwem Jaszynem – jednym z najlepszych bramkarzy świata, Igorem Netto – czołowym pomocnikiem Europy, oraz napastnikami – Walentinem Iwanowem, Nikitą Simonianem i 20-letnim Eduardem Strielcowem, uważanym za największy talent, jaki urodził się w Kraju Rad. Na dwa miesiące przed spotkaniem z nami, w innym meczu eliminacyjnym, zespół ZSRR pokonał w Helsinkach Finlandię 10:0.
„Miałem wrażenie, że kiedy oni wychodzili z szatni, nie brali pod uwagę innego wyniku niż zwycięstwo. Najpierw zaskoczyło ich sto tysięcy ludzi na trybunach, a potem my na boisku" – wspomina Lucjan Brychczy.
W porównaniu z nimi Polacy nie mieli żadnych atutów. Wojna zakończyła się 12 lat wcześniej, ale kraj i polski sport wyniszczał sowiecki system organizacyjny. Przez sześć lat, do lutego 1957 roku, nie istniał nawet Polski Związek Piłki Nożnej. Był Sekcją Piłki Nożnej przy Głównym Komitecie Kultury Fizycznej. Poziom organizacyjny wyraźnie odstawał od europejskiego. Selekcjoner Henryk Reyman wykonywał swoją pracę w PZPN społecznie. Był jednocześnie wiceprezesem GTS Wisła i kapitanem związkowym Krakowskiego OZPN. Na życie zarabiał w Chemicznej Spółdzielni Inwalidów Winyl, założonej w Krakowie przez brata. Jeździł oglądać mecze za swoje pieniądze, a kiedy wyjeżdżał na zgrupowania, musiał brać w pracy urlop.