Mariusz Chłopik to były zastępca Centrum Informacyjnego Rządu, a Jacek i Jarek, do których kieruje swoje polecenie – przepraszam, luźną sugestię – to Jacek Kurski, prezes TVP, i Jarosław Olechowski, szef „Wiadomości".
A sprawa, w której rząd uruchamia swój pas transmisyjny, to wyrok sądu apelacyjnego, który nakazał pozwanemu w trybie wyborczym przez PO premierowi Morawieckiemu przeproszenie za jedno z kampanijnych przekłamań.
W dalszej części maila nieformalny wydział propagandy przy prezesie Rady Ministrów podaje nazwisko sędziego, którego należy w rządowej telewizji obsmarować, i zarzut, jaki można mu postawić. Zarzut z kategorii tych najcięższych – sędzia ów był zastępcą dyrektora departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości za rządów Platformy Obywatelskiej.
Czytaj więcej
W sieci opublikowano kolejne e-maile, które - rzekomo - mają pochodzić ze skrzynki e-mailowej szefa KPRM Michała Dworczyka, której zawartość mieli przechwycić hakerzy, co ujawniono w czerwcu. Tym razem maile dotyczą prośby do prezesa TVP, Jacka Kurskiego i szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, Jarosława Olechowskiego o emisję określonych materiałów w TVP.
„Sędzia z rządu Tuska orzekał ws. wypowiedzi premiera" (TVP), „Szokujące ustalenia. Sędzia, który nakazał sprostowanie premierowi, był kiedyś urzędnikiem w rządzie Tuska?!" (wPolityce), „Morawiecki kontra Platforma. W tle sędzia z rządu Tuska" („Do Rzeczy"), „Sędzia kolega z rządu Tuska. Po groźbach Schetyny »prawidłowy« wyrok »właściwego« prawnika" (Niezależna.pl) – to tylko niektóre z tytułów w prorządowych mediach, które ochoczo podaną przez władzę narrację podchwyciły, nie próbując jej nawet zweryfikować. Bo gdyby spróbowały, wiedziałyby, że owszem, sędzia za rządów Platformy Obywatelskiej był dyrektorem departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, tyle że został nim jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, bo już w marcu 2007 r. występował przed sejmową komisją jako zastępca dyrektora departamentu w MS, podobnie zresztą przy innych okazjach, jeszcze przed powołaniem rządu Tuska, a nawet przed samymi wyborami. Jedyna „wina" Platformy w tej sprawie polega zatem na tym, że po przejęciu władzy pozostawiła w resorcie urzędnika, którego powołał PiS. „Szokujące ustalenia"?