14 października 1967 roku, mieszkanie w al. Przyjaciół w Warszawie. Dym papierosowy i namiętna dyskusja. Około piętnastu młodych ludzi zebranych na przyjęciu urodzinowym rozmawia na temat mającej się odbyć niedługo demonstracji Związku Młodzieży Socjalistycznej przed ambasadą Stanów Zjednoczonych. Cel: „okazanie solidarności z narodem wietnamskim”. Pada pomysł, aby podczas wiecu rozpowszechnić opozycyjną ulotkę.
Solenizant, a zarazem nieformalny przywódca zgromadzonego w mieszkaniu towarzystwa, jest za. Jego zdaniem należy działać. To 21-letni Adam Michnik. Nieoczekiwanie napotyka na opór. Część obecnych sprzeciwia się podobnemu pomysłowi. Ryzyko może okazać się zbyt wielkie. W ich imieniu mówi student II roku fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Rozczochrany, o pociągłej twarzy, w okularach z rogowymi oprawkami. Żywo gestykuluje.
„Doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy mną a Adamem Michnikiem. Obecnie nie potrafię podać szczegółów tej dyskusji. Od tych „urodzin” datuje się moje zerwanie kontaktów z Adamem Michnikiem” – opowie pół roku później przesłuchującemu go SB-kowi. Doda, że nie utrzymuje również żadnych stosunków z otoczeniem Michnika i „nie zalicza się [już] do osób z nim związanych”. Tym młodym człowiekiem był Jan Tomasz Gross.
– Tak, to prawda. Doszło do takiego sporu. Należy jednak zaznaczyć, że o ile obaj różnili się w sprawie strategii, jaką powinniśmy wówczas stosować, ani przez chwilę nie przestali być przyjaciółmi. To trwa do dzisiaj. Adam jest chyba najbliższym przyjacielem Grossa – opowiada świadek tamtej rozmowy Barbara Toruńczyk, wówczas studentka socjologii, dziś redaktor naczelna „Zeszytów Literackich”.
Inaczej wydarzenie to zapamiętała inna ówczesna opozycjonistka, mieszkająca obecnie w USA Irena Lasota: – Michnik był wściekły. Nie mógł przełknąć tego, że ktoś mu się sprzeciwił. Mówił, że Grossa należy zgnoić, i starał się ten postulat wprowadzić w życie. Opowiadał ludziom niestworzone historie o Grossie i ostrzegał, żeby z tym „gnojem” się nie zadawać. Czyli zwalczał go mniej więcej tak samo, jak później zwalczał wielu ludzi na łamach „Gazety”. Myślę, że Gross do dziś to doskonale pamięta.