Dzieła zebrane, juwenilia lub publikowanie pieczołowicie odszukanych tekstów rozproszonych – to potrzeba i zadanie nauki. Historycy literatury badają linię rozwojową poety, tematy, obsesje, wpływy formalne, związek z epoką i inne pasjonujące rzeczoznawców literatury kwestie. Zwykły miłośnik poezji szuka przede wszystkim wierszy najbardziej do niego przemawiających, często ulubionych, wielokrotnie czytanych, a może nawet zapamiętanych w całości – stąd popularność wyborów poezji, w których znajdujemy najbardziej udane utwory. Oto dwa różne, choć niezupełnie sprzeczne podejścia do twórczości, bo zawodowym odbiorcą literatury zostaje się właśnie z powodu miłości do arcydzieł, a nie nudnych knotów.
Uwaga ta spowodowana została pośmiertnym debiutem noblistki. Wydawnictwo Znak postanowiło poprawić wyroki historii i opublikować domniemany tom wierszy, którym Wisława Szymborska nie zadebiutowała w roku 1949. Doniesienia na temat niedoszłej publikacji są sprzeczne. Wikipedia podaje (bez podania źródła informacji), że w 1949 roku pierwszy tomik wierszy Szymborskiej pt. „Wiersze" (lub „Szycie sztandarów") nie został dopuszczony do druku przez cenzurę, ponieważ „nie spełniał wymagań socjalistycznych", i dlatego jej debiutem książkowym był wydany w roku 1952 tomik socrealistycznych wierszy, zatytułowany „Dlatego żyjemy".
Legenda ta wzięła się prawdopodobnie z „Pamiątkowych rupieci", w których Anna Bikont i Joanna Szczęsna piszą: „Najwidoczniej wiersze, które miały się w nim znaleźć, nie spełniały socrealistycznych wymagań, jakie w 1949 roku na szczecińskim Zjeździe Literatów postawiono przed literaturą". Tak słuszny politycznie domysł dziennikarek awansował do rangi encyklopedycznej noty. Signum temporis.
Niegdysiejszą uwagę przywołuje autorka wstępu, Joanna Szczęsna, dezawuując jednocześnie swoją dawniejszą opinię: „To interpretacja, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy »Szycie sztandaru« w ogóle trafiło do cenzury, czy odrzuciło je jakieś wydawnictwo, czy może sama poetka zdecydowała się nie składać książki do druku. Ba, tak naprawdę nie wiadomo nawet, czy powody tego zaniechania (jeśli było to zaniechanie) miały naturę polityczną. Wiemy wszak, że Szymborska bywała dla swojej twórczości najsurowszym krytykiem i za ważne narzędzie poetyckiego warsztatu uważała kosz na śmieci".
Zamieszczone teksty potwierdzają ostatnie domniemanie: nawet jak na ówczesną produkcję „pryszczatych" były to wiersze słabe. Poza kilkoma wyjątkami (zresztą też dużo poniżej możliwości Szymborskiej, jaką znają i kochają jej wielbiciele) jest to na ogół koszmarna grafomania. Aż dziw, że z tak brzydkiego kaczątka wykluł się łabędź. Zachwyty redaktorki tomu (i współautorki w sensie domniemanego układu wierszy oraz tytułu całości) brzmią żałośnie nieprzekonująco. Widać, że chce ona zarekomendować wielbicielom talentu kupno marnych pierwocin i w tym celu powołuje się na znanych badaczy twórczości noblistki, jak Stanisław Balbus i Wojciech Ligęza.