W XIX w. Polacy przypominali o pragnieniu niepodległości wystąpieniami zbrojnymi. Wszystkie te powstania kończyły się jednak klęską, a jednym z jej powodów była bierna postawa chłopstwa, które mentalnie pozostawało poza obrębem narodu. Walka o włączenie włościaństwa do narodowej wspólnoty wypełniła znaczną część naszych dziejów w tamtym stuleciu, przynosząc powoli pozytywne rezultaty.
Rzecz w tym, że zbliżone procesy zachodziły w tym samym czasie wewnątrz innych społeczności, które zamieszkiwały przedrozbiorową Rzeczpospolitą, a więc wśród Litwinów, Ukraińców, jak też w mniejszym stopniu wśród Białorusinów. Te odradzające się w nowej postaci narody budowały swą tożsamość w opozycji wobec polskości, co zmieniało całkowicie sytuację. Przez znaczną część XIX w. synonimem niepodległości było przecież dla polskich elit reaktywowanie państwa w granicach z 1772 r. Znamienne, że na początku kolejnego stulecia żadna z liczących się sił politycznych nie podtrzymywała już takiego marzenia.
Jakie więc obszary miała obejmować nowa Polska? Polityka powstającego państwa wynikała z krzyżowania się wielu okoliczności. W poczynaniach tzw. obozu belwederskiego słychać było echa dawnych dyskusji prowadzonych przez Józefa Piłsudskiego z towarzyszami z PPS. Europejscy socjaliści widzieli Rosję carską zarówno jako więzienie narodów, jak i ciemiężycielkę społeczeństwa. Tyranię tę chciano zastąpić „samodzielną rzeczpospolitą demokratyczną", jednoczącą różne ludy na zasadzie „całkowitego równouprawnienia i dobrowolnej federacji". Gdy przyszło do odbudowy Polski, program federacyjny stwarzał też nadzieję, jak się szybko okazało dość złudną, na pogodzenie polskich interesów terytorialnych z aspiracjami przebudzonych narodowo sąsiadów.
Wobec Litwinów
Przypisywany Piłsudskiemu federalizm objawił się prawie wyłącznie w jego polityce wobec ziem litewskich. Tereny historycznej Litwy były w początkach 1919 r. podzielone pomiędzy Republikę Litewską ze stolicą w Kownie a utworzoną przez bolszewików Litewsko-Białoruską Socjalistyczną Republikę Rad. Rozpoczynając ofensywę wojskową przeciw Armii Czerwonej na Wileńszczyźnie, Piłsudski wysłał do Kowna Michała Romera, swego kandydata na premiera rządu, który reprezentowałby wszystkie narodowości dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Rząd ten miał doprowadzić do zwołania Konstytuanty decydującej o przyszłości kraju i formie jego związków z Polską. Planów tych nie udało się zrealizować, w pierwszej kolejności z powodu sprzeciwu litewskich elit przywódczych. Lecz także po polskiej stronie przeciwnicy polityki federacyjnej byli bardzo silni, zwłaszcza na samej Wileńszczyźnie. Pokazały to losy tzw. Litwy Środkowej, pseudoniezależnego państewka, utworzonego w 1920 r. w efekcie misternej intrygi Piłsudskiego. Miała ona być dowodem aktualności programu federacyjnego, zachęcając ludność dawnego Księstwa do zjednoczenia. Lecz mieszkańcy ziemi wileńskiej czynili wszystko, by wcielono ją po prostu do Rzeczpospolitej (stało się to w 1922 r.). Toteż Kazimierz Okulicz, profederacyjny dziennikarz „Kuriera Wileńskiego", konkludował z goryczą, że „przyczyn załamania się planów Piłsudskiego na wschodzie trzeba szukać nie tylko na zewnątrz, lecz przede wszystkim wewnątrz Polski".
Sam Piłsudski deklarował w 1919 r., że nie zamierza być ani federalistą, ani imperialistą, dopóki Polska nie urośnie w siłę. Z kolei historycy oceniają dziś, że federalizm nie prezentował dla niego wartości samej w sobie, a widział w nim jedynie jedną z metod prowadzących do celu.