Nie wystarczy argument: skoro nie miałem długu, to nic nie musiałem robić.
Przekonał się o tym Andrzej S., były pracownik spółki Real (właściciela supermarketów), który przegrał z nią sprawę o przywrócenie do pracy i, co chyba naturalne, ma na tym tle wobec byłego pracodawcy pewien uraz.
Kiedy dostał z Realu wezwanie do zapłacenia 60 zł zasądzonych byłemu pracodawcy jako zwrot kosztów tamtego procesu, w ogóle nie zareagował. Wychodził z założenia, że ponieważ nie ma już długu, bo kwotę tę zapłacił, to nic nie musi robić. Tak samo zareagował na wezwanie komornika, któremu nie chciał podać numeru konta ani miejsca nowej pracy. Jak twierdzi – i nie można mu tu odmówić racji – obawiał się, jak nowy pracodawca zareaguje na jego kłopoty z komornikiem. Dopiero kiedy komornik nałożył na niego 200 zł grzywny, wyjaśnił mu całą rzecz.
Jednocześnie pracownicy Realu przegapili jego pismo wyjaśniające, że długi spłacił, i bezpodstawnie skierowali sprawę do komornika.
Czując się skrzywdzony po raz drugi – przez egzekucję nieistniejącego długu – pozwał byłego pracodawcę, domagając się przeprosin i po 3 tys. zł jako zadośćuczynienie i na cel charytatywny. Jego stanowisko jest proste: dług uregulował na czas, tak więc Real bezprawnie go niepokoił i uruchomił komornika.