Parafrazując słowa starej piosenki, chciałoby się napisać wesoły felieton. Trudno jednak powstrzymać uśmiech, czytając prezentowane na łamach prasy wyjaśnienia komendanta głównego policji, informującego, że otrzymał w prezencie od komendanta głównego Narodowej Policji Ukrainy zużytą, pustą i bezpieczną tubę po granatniku, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Drugą taką „bezpieczną” tubę – wedle relacji prasowych – miał otrzymać od zastępcy szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Obaj panowie zapewnić mieli, że sprzęt można przewieźć bez zgłoszeń, co komendant główny policji skwapliwie uczynił. Do wystrzału dojść miało samoistnie podczas przestawiania „bezpiecznych” granatników. Eksperci twierdzą zaś, że granatnik nie mógł wystrzelić sam, chyba że generał odblokował zabezpieczenia.