Uśmiech Włodzimierza Iljicza Lenina

Doszły mnie słuchy z Moskwy, że tamtejsi uczeni głowią się, z jakiego powodu mumia Lenina w mauzoleum ostatnio się uśmiecha. Są na ten temat różne teorie: jest zadowolona z rezultatów wyborów prezydenckich, cieszy się, że Gazprom spłaca byłemu kanclerzowi Schröderowi pieniądze wyłożone przez cesarski sztab generalny na podróż sztabu bolszewików do Sankt Petersburga, raduje ją, że imperialiści nadal gotowi są na sprzedaż Rosji sznurka, na którym się ich powiesi, a wreszcie najprostsza: Lenin czuje wiosnę.

Publikacja: 06.04.2008 21:31

Uśmiech Włodzimierza Iljicza Lenina

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Ja mam własną teorię. Mumia się uśmiecha, bo doszły ją słuchy, że wysuwany przez Lenina postulat organizatorskiej roli prasy jest dziś w Polsce realizowany nie mniej ochoczo niż w samej Rosji.

Wysłuchałem w radiu dyskusji o przyczynach kryzysu na rynku prasy codziennej i powodach spadku nakładów. Wymieniano różne powody. Głównie cywilizacyjne zmiany i postęp technologiczny. Za spadek czytelnictwa obwiniano konkurencję telewizji i przede wszystkim rozwój Internetu. O jednym tylko nie było w ogóle mowy: o zawartości gazet, od których ludzie się odwracają. To trochę tak, jakby rozważać powody spadku konsumpcji wódki (gdyby kiedyś do niego doszło), pomijając najprostszy fakt, że to fuzel produkowany z odpadów tartacznych, po którym łeb pęka, wnętrzności wyłażą na wierzch i pojawiają się konwulsje.

Uczeni mężowie od mediów, prasoznawcy, a także praktycy gazetowi w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że gazeta jest towarem dokładnie takim samym jak śledzie. I jeśli ma trudności na rynku, to być może dlatego, że nie odpowiada oczekiwaniom konsumentów, a nie dlatego, że zdobywamy kosmos, globalizujemy się sieciowo, a papier toaletowy jest powszechnie dostępny. Tego ostatniego czynnika też nie należy lekceważyć, niedostatek papieru toaletowego poważnie stymulował czytelnictwo gazet, co kiedyś bardzo ładnie zilustrował Andrzej Czeczot, rysując faceta zmierzającego do wygódki z „Trybuną Ludu” w ręku. Podpis głosił „Codzienne święto twojej gazety”. Antoni Słonimski zwracał uwagę, że gazety jak najsłuszniej nazywa się strawą duchową, ponieważ wcześniej czy później stykają się one ze strawą cielesną.

Moim skromnym zdaniem najpoważniejszą przyczyną kryzysu czytelnictwa gazet, zwłaszcza niektórych, jest jednak zamiana ról. Mamy całe tabuny publicystów i komentatorów, których ambicją nie jest już opisywanie rzeczywistości, wyjaśnianie imponderabiliów polityki, wskazywanie konsekwencji zjawisk i wydarzeń, tylko bezpośrednie wpływanie na ich bieg. Część dziennikarzy stała się po prostu politykami, na ogół partyjnymi.

Leninowska zasada organizatorskiej roli prasy uległa poszerzeniu. Już nie tylko organizuje się społeczeństwo ku dobremu – to stało się trudne, bo większość społeczeństwa gazet nie czyta – ale, być może jako kompensację, organizuje się rząd, opozycję, koalicje, programy partyjne, ustawodawstwo. To z tego tak się cieszy Włodzimierz Iljicz w sarkofagu.

W gruncie rzeczy kwiat polskiego dziennikarstwa to są politycy, często znacznie bardziej wpływowi od polityków zawodowych. Tutaj ostrzeżenie dla polityków ulegających apelom, wezwaniom, nakazom i manipulacjom prasowym: wasi bezpartyjni towarzysze podróży z gazet nie ponoszą żadnego ryzyka. Są, poza mediami publicznymi, nieodwoływalni i nie poddają się ocenie wyborców. Mogą pisać głupstwa, ale nie mogą ich robić, a jedyne ryzyko – spadek nakładów – ponoszą ich wydawcy, zazwyczaj biznesmeni tak samo nastawieni na zysk jak handlarze włoszczyzną, tylko bardzo ograniczeni lękiem przed oskarżeniami o tłumienie wolności słowa.

Bezpośrednie dłubanie przez media w polityce bez zachowywania nawet pozorów obiektywizmu to jest nasza polska specjalność. Polska specyfika. Nasz wkład w Europę. Historyczny już tytuł z „Polityki”, powtórzony potem przez „Gazetę Wyborczą” – „Tusku, musisz!” – nie mógłby się ukazać ani we Francji, ani w Niemczech, ani w Wielkiej Brytanii. Być może tam redaktorzy gazet bardziej są obłudni, ale niewykluczone, że mają jednak inne ambicje.

„Dziennik”, który z powodu 25-procentowego spadku sprzedaży ogłasza, że jest wysoko opiniotwórczy, opublikował niedawno tekst Jana Wróbla zatytułowany „Kaczyńskiemu już dziękujemy”. Jest to żądanie, aby PiS oczyścił szeregi partyjne z Kaczyńskiego i wybrał sobie innego przewodniczącego. Liczba mnoga użyta w tym tytule sugeruje, że Kaczyńskiego w PiS ma już dość rodzina Wróblów albo redakcja gazety. Ani jedna zbiorowość, ani nawet druga nie jest jednak na tyle znacząca, żeby o jej preferencjach informować opinię publiczną w sposób tak bezwzględny. Byłoby to nawet zabawne (Kaczor Wróblowi niejednaki, Wróbel Kaczorowi nie wyrówna…), gdyby nie to, że to nie jednorazowy wygłup, tylko nasza polska norma.

Gazety roją się od demiurgów przestawiających pionki na politycznej szachownicy z łatwością wprawdzie, ale bez wdzięku. I co tu się dziwić, że coraz mniej ludzi chce to czytać.

Ludzie, potencjalni czytelnicy (może nie wszyscy, ale większość), zapewne nie lubią też, gdy się ich traktuje jak kretynów. Parę dni temu przeczytałem w „Gazecie Wyborczej” tytuł „PO z PSL mają w Sejmie większość konstytucyjną”. Już myślałem, że przegapiłem przystąpienie PiS do PO, a SLD do PSL, a tu okazało się, że to tylko teoretycznie. Tusk z Pawlakiem mieliby taką większość, gdyby odbyły się nowe wybory, a ich rezultaty odpowiadały badaniu opinii publicznej przeprowadzonemu na próbie 1059 osób.

Ten tytuł i cały wywód, jak byłoby pięknie, jest ilustracją marzeń redaktorów politycznych. Po co wybory, kampanie, programy, skład Sejmu powinien być ustalany przez „Gazetę Wyborczą” i w razie potrzeby zmieniany doraźnie z tygodnia na tydzień. Oto organizatorska rola prasy w stanie czystym.

Takie uczucie deja vu nie opuszcza mnie już od pewnego czasu. Weźmy rewelacyjne odkrycie „Gazety Wyborczej”, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zaludnione jest przez funkcjonariuszy cierpiących na odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne. Gazeta opublikowała listę pracowników CBA, którzy znają braci Fieldów, o przepraszam, braci Kaczyńskich, wyrażając z tego powodu oburzenie. Teraz w zupełnie innym świetle widać porównanie Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki, tak przenikliwie dokonane przez Stefana Niesiołowskiego.

Prasa to potęga. Liderzy Platformy zareagowali na tę demaskację jak pies Pawłowa, oświadczając, że Mariusz Kamiński tylko dlatego szefuje jeszcze CBA, ponieważ prawo nie pozwala go odwołać. A to nie można prawa zmienić? Przecież macie na piśmie, w poważnej gazecie, wyliczenie, że dysponujecie większością konstytucyjną. Któż się oprze takiemu świadectwu? Nakłady spadają, ale nawet jeśli gazety będą się ukazywać w jednym egzemplarzu, tylko dla premiera (ad usum Donaldi), nie zaniechają robienia polityki. Wtedy Lenin przestanie się uśmiechać dyskretnie. Będzie chichotał.

Autor jest publicystą i felietonistą dziennika „Fakt”

Ja mam własną teorię. Mumia się uśmiecha, bo doszły ją słuchy, że wysuwany przez Lenina postulat organizatorskiej roli prasy jest dziś w Polsce realizowany nie mniej ochoczo niż w samej Rosji.

Wysłuchałem w radiu dyskusji o przyczynach kryzysu na rynku prasy codziennej i powodach spadku nakładów. Wymieniano różne powody. Głównie cywilizacyjne zmiany i postęp technologiczny. Za spadek czytelnictwa obwiniano konkurencję telewizji i przede wszystkim rozwój Internetu. O jednym tylko nie było w ogóle mowy: o zawartości gazet, od których ludzie się odwracają. To trochę tak, jakby rozważać powody spadku konsumpcji wódki (gdyby kiedyś do niego doszło), pomijając najprostszy fakt, że to fuzel produkowany z odpadów tartacznych, po którym łeb pęka, wnętrzności wyłażą na wierzch i pojawiają się konwulsje.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Polowanie na synekury
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Osie podziału Nawrockiego w kampanii prezydenckiej. Elity kontra lud
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Trzaskowski nie ma zwycięstwa w kieszeni. Czy PiS powtórzy manewr z Dudą?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy tragiczna historia znów może się powtórzyć?
Materiał Promocyjny
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!
Opinie polityczno - społeczne
Bartosz Marczuk: Warto umierać za 500+