W czwartek wybory do brytyjskiego parlamentu wygra Partia Pracy, co ostatecznie zakończy epokę brexitu w polityce europejskiej – wyjście Wielkiej Brytanii się dokonało i choć większość Brytyjczyków zagłosowałaby dziś za członkostwem swojego kraju w Unii Europejskiej, to w świadomości społecznej zarówno wyspiarzy, jak i obywateli Wspólnoty ponowne zjednoczenie nie wydaje się kwestią najbliższych lat. To nie oznacza, że relacje UE i Wielkiej Brytanii nie powinny ulec zasadniczej zmianie.
Brexit, czyli trudny rozwód
Wybitny amerykański prawnik Joseph H.H. Weiler, pisząc o warunkach rozwodu między Unią a Brytyjczykami, odwołał się do traktatu wersalskiego i upokorzenia Niemiec po I wojnie światowej. Uważał, że Unia wykorzystała swój radykalnie większy potencjał, by Wielką Brytanię znacząco osłabić. Inni mają znacznie więcej zrozumienia dla Brukseli – jedność Wspólnoty i jednolitego rynku musiała według wielu być unijnym priorytetem w dobie wzrostu nastrojów antyunijnych w wielu krajach członkowskich. I wygląda na to, że lekcja brexitu była szczepionką dla większości unijnych społeczeństw, choć Weiler ma rację, że Unia musi w pewnym momencie stać się także wspólnotą losu, a nie tylko interesu.
Czytaj więcej
- Tylko konserwatyści mogą przeciwstawić się rządowi Partii Pracy - uważa lider brytyjskich konserwatystów, premier Rishi Sunak. W wystąpieniach przed mającymi odbyć się w czwartek wyborami postanowił przekonywać do siebie nie politycznych oponentów, ale tych prawicowych wyborców, którzy rozważają głosowanie na partię Reform UK Nigela Farage'a.
Niezależnie jednak od tego, czy to był Wersal, czy nie, jest jasne, że Unia skorzystała ze swojego największego atutu – wielkości – i narzuciła Wielkiej Brytanii mało korzystne warunki wyjścia. Weiler zwraca uwagę szczególnie na wprowadzenie w wyniku umowy rozwodowej granicy celnej wewnątrz kraju – między Irlandią Północną a resztą Wielkiej Brytanii – i twierdzi, że było to poważne upokorzenie dla strony brytyjskiej (zostało ono nieco zmniejszone w zeszłym roku przy okazji podpisania umowy windsorskiej, która m.in. zwiększa kontrolę lokalnego północnoirlandzkiego parlamentu nad unijnymi regulacjami stosowanymi na swoim terenie).
Wielka Brytania w kryzysie. Winien brexit
Niekorzystna umowa nie jest jednak przyczyną słabej kondycji Wielkiej Brytanii dziś – to wyjście z Unii, jej jednolitego rynku i unii celnej, bardzo osłabiło brytyjski potencjał gospodarczy. Swoboda zawierania umów handlowych i możliwość wprowadzenia deregulacji wcale nie wpłynęły na odbicie się brytyjskiej gospodarki. Jej eksport zmalał zdecydowanie (o ok. 15 proc.), wzrost gospodarczy jest na poziomie 0,5 proc., usługi publiczne są w stanie gorszym niż w większości krajów Europy Zachodniej. A migracja, czyli to, nad czym Wielka Brytania miała „odzyskać kontrolę”, wzrosła dwukrotnie (tyle że już nie z krajów Unii). To wszystko jednak nie skłoni Brytyjczyków do powrotu. Choć większość obywateli chce ponownego członkostwa w Unii (ok. 58 proc.), nie uważają oni zarazem ponownej akcesji za sprawę ważną (tylko 13 proc. Brytyjczyków tak uważa). Rozwód był tak długi i wyczerpujący, że dziś mało kto chce sobie fundować kolejną narodową debatę o Unii.