Reklama
Rozwiń

Łukasz Warzecha: Wystarczą wiatraczki

Ekolodzy – jeśli chcą – mogą żywić się korzonkami, ja wybieram stek.

Publikacja: 01.03.2023 03:00

Łukasz Warzecha: Wystarczą wiatraczki

Foto: stock.adobe.com

Czy wiedzą Państwo, że nie potrzebujemy w ogóle elektrowni jądrowej? Ja nie wiedziałem, ale się dowiedziałem od Pawła Szypulskigo, antropologa. Spytają Państwo: co ma antropolog do elektrowni jądrowej? Otóż ma, jeśli występuje jako ekspert, a występuje jako ekspert, ponieważ jest dyrektorem programowym Grinpic Polska. Tak się jakoś składa, że wśród tak zwanych ekspertów, którzy zalecają nam, żebyśmy radykalnie zmienili nasz styl życia, bo inaczej spłonie planeta, jest zaskakująco wielu przedstawicieli specjalności nijak z klimatologią niezwiązanych. Na przykład pewien klimatystyczny polski celebryta jest z wykształcenia prawnikiem.

Wróćmy jednak do elektrowni jądrowej. Pan Szypulski, antropolog, został w Radiu RMF przepytany przez Roberta Mazurka i tam właśnie oznajmił, że taka elektrownia jest Polsce niepotrzebna, albowiem są wiatraczki. Ja tam specjalistą od energetyki nie jestem, ale posiadam kalkulator w komputerze. Policzyłem więc. Jeden tylko blok jądrowy, jaki najpewniej powstanie w Polsce, ma mieć moc około 1,6 GW. Przeciętna turbina wiatrowa, którą w myśl przepisów można zbudować w Polsce, to ok. 3 MW, czyli 0,003 GW (słownie: trzy tysięczne). Wniosek z tego, że aby wyrównać moc tego jednego bloku jądrowego, trzeba by około 530 wiatraczków, czyli – biorąc pod uwagę przepisy odległościowe – należałoby nimi zastawić powierzchnię równą administracyjnemu obszarowi Warszawy. No, to by było coś – nawet z kosmosu byłoby widać. Być może jest to dobry pomysł dla Rafała Trzaskowskiego – zlikwidować Warszawę, a zastąpić olbrzymią farmą wiatrową, której prezydent stolicy mógłby zostać dyrektorem. I przed kolegami z C40 byłoby się czym pochwalić.

Czytaj więcej

Jest tak drogo, że Polacy sami rezygnują z jedzenia mięsa

Jest natomiast jeszcze jeden drobny problem, o którym pan Szypulski zapomniał: każda farma wiatrowa musi mieć backup w postaci źródła energii, które można włączać i wyłączać, ponieważ wiatr ma to do siebie, że niekoniecznie wieje akurat wówczas, kiedy jest największe zapotrzebowanie na prąd. A prądu w ilościach przemysłowych magazynować jeszcze nie umiemy. Gdybyśmy nie mieli własnego backupu, musielibyśmy energię kupować z zewnątrz. Na przykład od Niemców.

Pan Szypulski ogłosił przy okazji, że nie potrzebujemy mieć samochodów, latać, jeść mięsa czy nabiału, a będziemy zdrowsi, szczęśliwsi i nie będziemy ulegali wypadkom samochodowym. Jeśli chodzi o dyrektora programowego Grinpic Polska – nie mam z tym najmniejszego problemu, ponieważ jestem liberałem. Pan Szypulski jak dla mnie może już nigdy nie wsiąść do samochodu, samolotu, nawet na rower (bo jego wyprodukowanie też zatruwa planetę), a żywić się może jedynie korzonkami i dżdżownicami. Jego sprawa. Jeśli jednak chodzi o moje upodobania i zapotrzebowania – wara mu od tego. Ja jestem szczęśliwy, gdy jadę swoim autem i gdy jem średnio wysmażony stek, nawet jeśli jedno i drugie ma mi zaszkodzić. Trudno, jestem gotów tę cenę zapłacić. Ja i miliony innych osób, którym Grinpic z towarzyszami chcą układać życie.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Wieczna wigilia
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Lekcje Chrobrego w sprawie Unii, Rosji i PiS
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Dlaczego Polakom potrzeba dobrej woli
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polska mistrzem Polski: przegrywa ze sobą i nie umie opowiedzieć o pomocy niesionej Ukrainie
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku