Opisując obecną sytuację polityczną w Polsce, można sparafrazować Marksa: Widmo krąży po polityce – widmo wyborów. I to mimo tego, że jeśli odbędą się w terminie, pozostało do nich ponad rok. Jeśli będą wiosną 2023 r. (a o takim wariancie coraz częściej w stolicy się mówi), to czasu jest nieco mniej.
W każdym razie partie polityczne powoli zaczynają przygotowania do kolejnej kampanii wyborczej. Trwa rozglądanie się, analizy, zwłaszcza dotyczące tego, kto i skąd może kandydować. W Dzień Flagi 2 maja PSL postawiło kolejny krok na drodze przygotowań do nadchodzących wyborów. Na malowniczym wzgórzu w Rabsztynie koło Olkusza spotkali się liderzy PSL i całej Koalicji Polskiej, która powiększyła się o nową partię – tworzoną przez Ireneusza Rasia i Kazimierza Michała Ujazdowskiego formację Centrum dla Polski o konserwatywnym profilu. To środowisko złożone w dużej mierze z polityków, którzy kiedyś tworzyli konserwatywne skrzydło Platformy Obywatelskiej (jak Raś czy Jacek Tomczak). Teraz mają pomóc ludowcom w zdobywaniu głosów prawicy, w tym – jak słyszymy z samego PSL – tych, którzy głosowali kiedyś na PiS. To właśnie do nich w Rabsztynie zwracał się też Władysław Kosiniak-Kamysz.
Czytaj więcej
Wojna pojawiła się jako wątek większości politycznych wystąpień na początku maja. Ale nie zabrakło też przygotowań politycznego gruntu na przyszłość.
Ludowcy podkreślają też, że chcą, by opozycja poszła do wyborów dwutorowo: w Senacie uzgodnienie paktu senackiego 2.0, do Sejmu – dwa bloki wyborcze i „wariant czeski”, a nie „wariant węgierski” jednej listy. To drugie rozwiązanie forsuje za to Platforma. Budowa nowej partii (nawet przez polityków, którzy w orbicie czy Klubie PSL już byli) ma też pokazać jeszcze jedno: że po trudniejszych czasach PSL otwiera nowy etap. Taki przynajmniej jest plan. Trzeci jego punkt dotyczy przyciągania wyborców, którzy odeszli nie tylko od PiS, ale też od innych ugrupowań opozycyjnych, zwłaszcza tych nastawionych na gospodarkę, przedsiębiorców, ludzi „ciężkiej pracy”.
Bo nie ma wątpliwości, że jednym z czynników układu sił w ramach opozycji, jak i tworzenia list wyborczych czy bloków będzie siła każdego z uczestników. Mierzona politycznym impetem, skutecznością i innymi wskaźnikami, w tym sondażami. I mimo tego, że relacje między liderami ugrupowań opozycyjnych mają być lepsze, to rywalizacja pozostaje, nawet jeśli prowadzona jest dziś w nieco mniej widoczny dla wyborców sposób. Wzajemne kuksańce sprawiają bowiem, że tracą wszyscy uczestnicy przepychanek oraz cała opozycja jako taka.