Drastyczne przypadki opisywane przez świadków, mieszkańców, lekarzy i samych uchodźców pomału docierają do świadomości opinii publicznej, która nie wie, co z tą wiedzą zrobić. Przed siedzibą PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie stanął wielki, umieszczony na wysokim słupie billboard: „Uwaga, zaginęło dziecko!". Pod spodem zdjęcie kilkuletniej dziewczynki z grupy uchodźców z Michałowa. „Po interwencji polskiej Straży Granicznej los dziecka jest nieznany" – napisano. To już wiemy: polskie władze dopuszczają do śmierci ludzi w imię interesu politycznego.
Czytaj więcej
Prymas Polski abp Wojciech Polak starał się o umożliwienie grupie Medycy na Granicy działań humanitarnych na granicy polsko – białoruskiej. Na prośbę tę minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński odpowiedział negatywnie.
Ale czy ktoś pomyślał o tych, którzy stali się instrumentem tych działań? O zwożonych na granicę z całego kraju funkcjonariuszach i żołnierzach, którzy pierwszy raz w życiu dostali rozkazy, w wyniku których może umrzeć człowiek? Pogranicznicy i funkcjonariusze znają tereny graniczne i wiedzą, jaka może być różnica między wywiezieniem człowieka bardziej na północ, na linię granicy w Puszczy Knyszyńskiej, a trochę bardziej na południe, na bagna Puszczy Białowieskiej. Wiedzą, który dowódca jaki rozkaz im wydaje i jaki będzie tego rezultat. I płacą za to zdrowiem psychicznym.
Jeśli zorganizowana przez państwo przemoc wobec migrantów ma się zawalić, to tylko dzięki mundurowym, którzy nie będą wykonywać rozkazów z góry.
Na wielu z nich skóra twardnieje. Do traktowania człowieka w sposób nieludzki można się przecież przyzwyczaić. Ale niektórzy przechodzą załamania, uciekają w chorobę. Socjologowie Sylwia Urbańska i Przemysław Sadura przeprowadzili badania na granicy. W niedzielę rozmawiali o tym w programie „Świat się chwieje" Grzegorza Sroczyńskiego w TOK FM. Opisywali stan ducha, lejący się strumieniami alkohol i rozpacz. – Jeśli zorganizowana przez państwo przemoc wobec migrantów ma się zawalić, to tylko dzięki mundurowym, którzy nie będą wykonywać rozkazów z góry. To jest stan totalnej klęski państwa, która skończy się społeczną traumą – mówili.