Krzysztof Adam Kowalczyk: Stara bida i bankowy chłopiec do bicia

Gdy nastroje społeczne nie wpisują się dobrze w wyborcze scenariusze, banki stają się wygodnym obiektem ataków polityków. W gospodarce, w której są głównym źródłem finansowania, to gorzej niż zbrodnia, to błąd.

Publikacja: 17.03.2025 04:41

Krzysztof Adam Kowalczyk: Stara bida i bankowy chłopiec do bicia

Foto: Adobe Stock

– Stara bida – tak dziewięciu na dziesięciu Polaków odpowie na pytanie „co słychać?”. Może to wina klimatu i burej szmaty zamiast nieba wiszącej nad nami przez pół roku, dość powiedzieć, że zwykle skłonni jesteśmy widzieć pustą połowę szklanki.

Pesymistyczny przechył widać od dekad w nastrojach konsumentów badanych przez GUS. Wskaźnik, który pokazuje – w uproszczeniu – różnicę między odsetkiem optymistów i pesymistów, niemal nieprzerwanie przez minione ćwierć wieku jest na minusie. Wybił się na plus tylko dwa razy: w okresie przedkryzysowej prosperity lat 2007–2008, a potem w 2016–2019, kiedy PiS lekką ręką sypnął grubą kasą na 500+, 13. i 14. emeryturę.

Porażający skutek inflacji

Nie dziwi mnie więc, że w najnowszym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” aż 57 proc. badanych odpowiada, że ma poczucie, iż w ostatnich 12 miesiącach żyje im się gorzej, a tylko co 10. uważa, że lepiej. Po okresie gigantycznej inflacji (18,64 proc. w lutym 2023 r.) wszyscy czujemy się biedniejsi, nawet jeśli płace większości nadrobiły straty. Sęk w tym, że owo tempo nadganiania jednak maleje – z kilkunastu do 9 proc. rocznie w sektorze przedsiębiorstw (choć wyprzedza 4,9-proc. inflację). To wraz z pojawiającymi się informacjami o zwolnieniach grupowych źle robi na psyche obywateli. Zwłaszcza tych, którzy muszą spłacać kredyty hipoteczne.

W tej sytuacji politycy intensywnie szukają winnego. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaapelował niedawno do prezesa NBP o obniżenie stóp procentowych, co automatycznie obniżyłoby cenę kredytu, a banki postraszył UOKiK-iem i kolejnymi wakacjami kredytowymi, których koszt – nie oszukujmy się – znów pokryliby ci klienci, którzy kredytów nie mają.

Argument jest taki, że nożyce między oprocentowaniem kredytów i depozytów się mocno rozwarły i banki na tym sporo zarabiają. I trudno, żeby było inaczej, skoro zalewane są falą oszczędności, z którymi nie bardzo mają co zrobić, bo popyt na kredyt jest marny z powodu wysokich stóp procentowych NBP, które pośrednio de facto wyznaczają cenę kredytu.

Ile zarabiają prezesi banków

Z pewnym wahaniem więc publikujemy dzisiaj dane o zarobkach prezesów banków. Obawiamy się, czy coś, co w normalnym świecie jest zwykłą informacją biznesową, ważną głównie dla akcjonariuszy, nie stanie się pretekstem dla polityków do ustawiania instytucji finansowych w roli chłopca do bicia.

Banki pełnią tę funkcję zamiennie z rolą dojnej krowy dla budżetu. Bo tak działa np. podatek bankowy, nałożony jeszcze przez PiS, które pośrednio opodatkowało w ten sposób obywateli, na których banki przerzuciły ten koszt, podnosząc prowizje i opłaty.

Banki są głównym źródłem finansowania

W tym wszystkim umyka kluczowa sprawa – że to sektor bankowy jest w Polsce głównym źródłem finansowania napędzającego gospodarkę. A także budżet – za rządów PiS krajowe banki stały się głównym nabywcą państwowych obligacji.

Jednocześnie branża finansowa nawiguje od dekady przez rafy kredytów frankowych obciążające jej wyniki dziesiątkami miliardów złotych. Cud, że się nie wywróciła. Tymczasem już na horyzoncie jawi się góra lodowa kredytów opartych na WIBOR, którego prawidłowość niesłusznie podważają prawnicy głodni prowizji od wygranych procesów.

Jak płacić menedżerom

W takiej sytuacji kierowanie bankami wymaga naprawdę wysokich kwalifikacji. Gdyby ich zabrakło, wszyscy składalibyśmy się poprzez fundusz gwarancyjny i budżet na pokrycie strat w wyniku – odpukać – bankowych upadłości. Dlatego niespecjalnie przeszkadza mi, że szukając najlepszych menedżerów, akcjonariusze są skłonni im sporo płacić, podnosząc premię za wyniki. W wielkiej firmie ma to ekonomiczny sens, skoro to od kwalifikacji szefa zależy zysk czy strata, a jego wynagrodzenie jest drobnym ułamkiem dodatkowego dochodu, jaki wypracował dla akcjonariuszy.

Atakowanie za to banków w gospodarce, w której są one głównym źródłem finansowania, to – jak dawno temu powiedział w innej sytuacji pewien Francuz – gorzej niż zbrodnia, to błąd.

– Stara bida – tak dziewięciu na dziesięciu Polaków odpowie na pytanie „co słychać?”. Może to wina klimatu i burej szmaty zamiast nieba wiszącej nad nami przez pół roku, dość powiedzieć, że zwykle skłonni jesteśmy widzieć pustą połowę szklanki.

Pesymistyczny przechył widać od dekad w nastrojach konsumentów badanych przez GUS. Wskaźnik, który pokazuje – w uproszczeniu – różnicę między odsetkiem optymistów i pesymistów, niemal nieprzerwanie przez minione ćwierć wieku jest na minusie. Wybił się na plus tylko dwa razy: w okresie przedkryzysowej prosperity lat 2007–2008, a potem w 2016–2019, kiedy PiS lekką ręką sypnął grubą kasą na 500+, 13. i 14. emeryturę.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Prof. Elżbieta Chojna-Duch: Strategiczna autonomia w Europie
Opinie Ekonomiczne
Marek Tatała: Czy deregulacja się opłaca?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Niemiecka bazooka finansowa odpali przemysł
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czy Europa może być znów wielka?
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Donald Trump rąbie siekierą, Europa odpowiada skalpelem
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń