Ludzie chorujący bardzo chcą pracować. Praca jest doskonałą formą terapii, pozwala na kontakt ze światem zdrowych, daje poczucie, że jest się potrzebnym, jest motywacją do wracania do zdrowia. Niestety, większość chorych na schizofrenię ląduje na rencie, bo pracodawcy ich nie chcą. Nie ma też miejsc, w których można byłoby się przekwalifikować i nauczyć zawodu, który dałby się pogodzić z chorobą. Z danych ZUS wynika, że wydatki związane z niezdolnością do pracy chorych na schizofrenię wyniosły w 2012 r. ponad 1,3 mld zł (tj. 4,3 proc. wszystkich wydatków ZUS na świadczenia związane z niezdolnością do pracy). – Na wszystkie świadczenia z tytułu niezdolności do pracy w 2012 r. łącznie wydaliśmy ponad 30 miliardów złotych. Mam na myśli renty z tytułu niezdolności do pracy, absencję chorobową finansowaną z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz przez pracodawców, renty socjalne, świadczenia rehabilitacyjne. Odnosząc te wydatki do wartości PKB, ich udział w 2012 r. wynosił prawie 2 proc. W grupie wydatków na świadczenia związane z niezdolnością do pracy dla osób chorych na schizofrenię – 76 proc. stanowiły wydatki na renty z tytułu niezdolności do pracy. Druga grupa wydatków – 20 proc. – to renty socjalne – mówi Ewa Nurzyńska, wicedyrektor Departamentu Orzecznictwa Lekarskiego ZUS. Przeciętna wysokość renty socjalnej wynosiła w 2012 r. ok. 700 zł miesięcznie. – Patrząc na rozwiązania w systemie zabezpieczenia społecznego, ważne jest, że osoby, które nie podjęły pracy, ponieważ zachorowały we wczesnym okresie życia, miały możliwość otrzymania świadczenia. Mam na myśli rentę socjalną – uprawnienia do tego świadczenia nie są związane z warunkiem posiadania okresów zatrudnienia – dodaje dyrektor Nurzyńska. ZUS nie prowadził analiz w zakresie wydatków na świadczenia z tytułu niezdolności do pracy dla chorych na schizofrenię, z uwzględnieniem grup wiekowych tych osób.
– Obawiam się, że brak danych na temat świadczeń w grupie osób powyżej 50. roku życia ze schizofrenią, może świadczyć o tym, że z tą chorobą nie żyje się długo! Chorzy, którzy się nie leczą, umierają szybciej niż ludzie, którzy mają HIV czy nowotwory – mówi prof. Bartosz Łoza.
Wojciech Matusewicz, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych, podkreśla, że całe społeczeństwo ponosi koszty via ZUS i nie są to wprost koszty pośrednie wynikające z braku produktywności. Według niego warto byłoby policzyć także koszty społeczne: koszty zwolnień, nieobecności w pracy członków rodziny chorego.
Niebezpiecznie niskie nakłady na psychiatrię
O niedoskonałościach w systemie leczenia mówił też poseł Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia. Zastanawiał się, czy powodem jest brak pieniędzy czy chęci, by owe niedoskonałości niwelować. – Środowisko psychiatrów może proponować racjonalne rozwiązania, ale ktoś musi podjąć konkretne działania. Ministerstwo Zdrowia czeka z podjęciem decyzji, a tymczasem co roku małe miasteczko w Polsce znika z powodu samobójstw, których przyczyną jest schizofrenia czy depresja. Pacjenci psychiatryczni nie przyjdą protestować pod Sejm, bo nie są w stanie. Problem jest mniej medialny niż inne choroby. Nie wszystkie nowoczesne leki są refundowane i nie bardzo w świetle zaprezentowanych tu danych wiadomo, dlaczego. Pytanie drugie dotyczy kwestii nakładów na leczenie psychiatryczne, które są dwa razy mniejsze niż średnia unijna. Jeśli byśmy procentowo podzieli nasz medyczny tort, to najmniejszy udział przypada psychiatrii. Nie może więc dobrze dziać się w polskiej psychiatrii. Organizacja systemu jest zła. Pytanie trzecie – dlaczego w ramach Narodowego Programu nie została zmieniona kwestia stygmatyzacji chorych? Ludzie mają problem z postrzeganiem tej grupy pacjentów. Wnioski: z punktu widzenia państwa, lepiej wydać na refundację leków i zwiększyć nakłady np. na opiekę środowiskową niż na renty. Wówczas osoba przywrócona rodzinie i społeczeństwu, niestygmatyzowana ma szansę pracować, nie jest wykluczona ze społeczeństwa. Ona i jej bliscy współtworzą PKB, a nie przechodzą na garnuszek państwa – mówi Tomasz Latos. Jego zdaniem przy tak mizernych nakładach na psychiatrię w Polsce niemożliwe są jakiekolwiek zmiany. – Jednym z pomysłów jest połączenie części Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które odpowiada za renty z Ministerstwem Zdrowia. Dawniej tak było i jest to logiczne, bowiem istnieje wzajemny przepływ pieniędzy. W tej chwili tego brakuje – mówi poseł Latos.
Wtóruje mu dr Tomasz Tafliński. – Mamy szpitale, oddziały, część leków, ale nie mamy efektów terapeutycznych, bo brakuje leczenia środowiskowego, wsparcia dla pacjentów, pomysłu na to, co robić z tymi, których rodziny się pozbywają. Trafiając do ośrodków pomocy społecznej, ci chorzy nie mają już żadnych szans. Cały system jest obciążony, a efektu terapeutycznego nie ma. Leczenie domowe, czyli wsparcie dla pacjenta w jego środowisku, jest bardzo ważne. Wówczas za tego pacjenta system nie płaci. Równocześnie im dłużej pacjent jest na oddziale, tym bardziej odcina się od życia, od rzeczywistości, nie jest w stanie funkcjonować. Szczególnie ten z wieloletnim przebiegiem choroby wymaga wsparcia i leczenia w swoim środowisku. Nie da się nic zrobić bez pieniędzy i bez społecznego zaangażowania. Ten system działa dzięki ludziom: pielęgniarkom, lekarzom, którzy robią bardzo wiele. Mój pomysł na poprawę sytuacji to zatrudnienie wspomagane przez państwo. Pacjent ze schizofrenią, który współpracuje, jest aktywny zawodowo powinien mieć pomoc państwa w utrzymaniu pracy, w życiu. To, że pacjent jest aktywny, to forma terapii – mówi dr Tafliński.