Brakuje geriatrów i lekarzy medycyny ratunkowej

W Polsce przybędzie pediatrów, kardiologów i chirurgów. Ale nie będzie komu się zająć starszymi pacjentami

Publikacja: 09.08.2011 03:59

W szpitalach nadal brakuje anestezjologów, ale w tej dziedzinie kształci się już 900 młodych lekarzy

W szpitalach nadal brakuje anestezjologów, ale w tej dziedzinie kształci się już 900 młodych lekarzy

Foto: Edytor.net, Romek Koszowski Rom Romek Koszowski

„Rz" dotarła do danych Ministerstwa Zdrowia pokazujących, ilu lekarzy kształci się na specjalistów w poszczególnych dziedzinach medycyny. Wkrótce będzie więcej młodych internistów, kardiologów, chirurgów i anestezjologów.

Ale są specjalizacje, na które chętnych brak. Mimo że resort uznał je za priorytetowe i płaci lepsze pensje młodym lekarzom, którzy chcą się w tych kierunkach kształcić. W Małopolsce chętnych na ministerialne etaty jest często mniej niż miejsc.

– Są to przede wszystkim dziedziny, którymi chcą się zajmować tylko pasjonaci, uchodzące za szczególnie trudne i obciążające psychicznie – jak patomorfologia (lekarze tej dziedziny oceniają np. komórki rakowe – red.) czy medycyna paliatywna. Często młodzi ludzie niechętnie idą na specjalizacje, w których trudno się usamodzielnić albo nie ma szans na założenie prywatnego gabinetu: do nich należy np. medycyna ratunkowa czy neonatologia – mówi Piotr Gajewski z branżowego wydawnictwa Medycyna Praktyczna.

Potwierdzają to dane resortu zdrowia. Na specjalistów medycyny ratunkowej kształci się w tej chwili ok. 100 osób.

Na specjalistów medycyny ratunkowej kształci się tylko stu młodych lekarzy

– Mimo że dla młodych lekarzy są miejsca na tzw. rezydenturach (etatach na kształcenie młodych lekarzy, za które płaci resort – red.), nie udaje się ich wszystkich wykorzystać – mówi prof. Julian Jakubaszko, szef Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. – To zawód dla pasjonatów. Praca wiąże się z ogromnym stresem. Trzeba szybko podejmować decyzje, każdy błąd może kosztować ludzkie życie, a rodzina pacjenta może łatwo oskarżyć lekarza o błąd w sztuce.

Medycyna ratunkowa to dziedzina priorytetowa. Lekarze na specjalizacji dostają większe pensje niż ich koledzy. – To niewiele zmieniło. Problem jest w systemie, nie w pieniądzach – mówi prof. Jakubaszko.

Dlaczego? Ustawa mówi, że dopiero w 2020 r. na szpitalnych oddziałach ratunkowych i w pogotowiu będą mogli pracować niemal wyłącznie specjaliści medycyny ratunkowej. Do tego czasu w karetkach mogą jeździć także lekarze innych dziedzin, którzy dorabiają do zwyczajnej, szpitalnej pensji. – Takie rozwiązanie przynosi szkodę pacjentom – uważa Jakubaszko.

Podobnie jest z geriatrią. Na ministerialnych etatach w tym kierunku kształcą się tylko trzy osoby. Są jeszcze lekarze zatrudniani bezpośrednio przez szpitale, ale i tych jest mało. – Resort przyznał, że nasza dziedzina jest deficytowa, i specjalizującym się młodym ludziom płaci więcej. Ale oni potem mają problem ze znalezieniem pracy! NFZ płaci za geriatrię tak mało, że szpitale raczej zamykają, niż otwierają nowe oddziały – mówi prof. Tomasz Grodzicki, konsultant krajowy ds. geriatrii.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z medycyną paliatywną – na ministerialnym etacie jest zaledwie jedna osoba. – Tę specjalizację robią głównie ludzie, którzy już pracują w hospicjach i zajmują się umierającymi. To dziedzina wymagająca specjalnej wiedzy, podejścia do chorych. Nie każdy się do tej pracy nadaje – zaznacza Gajewski.

Na lepsze zmienia się za to sytuacja w pediatrii. W ciągu dwóch lat podwoiła się liczba osób, które kształcą się w tym kierunku. Teraz jest ich ok. 1000. – Ważniejsze od lepszych pensji w trakcie kształcenia jest otwarcie perspektyw dla naszego zawodu – uważa prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. – Pediatrzy mogą otwierać samodzielne poradnie specjalistyczne. Jeszcze niedawno byli związani z lekarzami rodzinnymi. Ten brak samodzielności wraz z zamykaniem oddziałów pediatrycznych powodował, że chętnych do naszego zawodu nie było.

Dodaje, że średnia wieku pracujących pediatrów to 60 lat. Wielu leczy, choć formalnie jest już na emeryturze. Jej zdaniem poprawę sytuacji pacjenci odczują dopiero za sześć lat.

Szczególnie dramatycznie wyglądało kształcenie pediatrów, którzy są specjalistami w wąskich dziedzinach: na nefrologa, kardiologa czy diabetologa dziecięcego szkoliły się do niedawna jedna – dwie osoby rocznie. – Mamy nadzieję na poprawę. Zmieniły się przepisy i np. nefrologiem dziecięcym będzie można zostać po pięciu, a nie po ośmiu latach nauki – uważa Chybicka.

– Medycyna się specjalizuje, ale brakuje lekarzy, którzy patrzą na człowieka jak na całość: internistów, pediatrów i geriatrów. Szybko i dotkliwie zaczniemy te braki odczuwać – ostrzega Wiesław Latuszek z wydawnictwa Medycyna Praktyczna.

„Rz" dotarła do danych Ministerstwa Zdrowia pokazujących, ilu lekarzy kształci się na specjalistów w poszczególnych dziedzinach medycyny. Wkrótce będzie więcej młodych internistów, kardiologów, chirurgów i anestezjologów.

Ale są specjalizacje, na które chętnych brak. Mimo że resort uznał je za priorytetowe i płaci lepsze pensje młodym lekarzom, którzy chcą się w tych kierunkach kształcić. W Małopolsce chętnych na ministerialne etaty jest często mniej niż miejsc.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Nieruchomości
NSA wydał kluczowy wyrok ws. zamku w Stobnicy
Prawo karne
Prokurator Ewa Wrzosek zabrała głos ws. przesłuchania Barbary Skrzypek
Praca, Emerytury i renty
13. emerytura nie dla wszystkich seniorów. Te grupy nie otrzymają świadczenia
Aplikacje i egzaminy
Najgorszy wynik zdawalności na egzaminie sędziowskim od lat
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Praca, Emerytury i renty
Plaga jednodniowych L4. Receptą może być ograniczenie zasiłku chorobowego
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń