Potwierdzają się ustalenia „Rz". Tak jak informowaliśmy, rząd nie zdecyduje się na ubezpieczenia dodatkowe, zdecydował się jednak na zmniejszenie limitów w onkologii. Za nim ma jednak pójść gwarancja terminu.
– Od podejrzenia choroby nowotworowej do wdrożenia leczenia ma minąć nie więcej niż dziewięć tygodni – zapowiedział minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Diagnostyka ma się zaczynać już na etapie lekarza podstawowej opieki zdrowotnej – internisty lub lekarza rodzinnego, który, jak pisaliśmy w „Rz", będzie dostawał premię za rozpoznanie nowotworu. Na wizytę u specjalisty pacjent ma czekać do dwóch tygodni. A na szczegółową diagnozę maksymalnie cztery. Konsylium złożone z onkologa, radioterapeuty, chemioterapeuty, chirurga, ale także psychologa, ma ustalać indywidualny plan leczenia dla każdego pacjenta. Zalecenia zapisywane będą w karcie pacjenta onkologicznego – rodzaju skierowania uprawniającego do świadczeń poza kolejką.
Nad leczeniem chorego czuwać ma koordynator onkologiczny, a dochowywania terminów dopilnować NFZ oraz Rada Onkologiczna przy Ministrze Zdrowia. To ona zdecyduje, czy szpital zasługuje na otwarty kontrakt.
Osobno finansowane mają być też badania diagnostyczne w kierunku nowotworu, na które kierować mają lekarze rodzinni. Minister zasugerował, że drogie świadczenia nie uszczuplą ich budżetu.