Konserwator ścina wieże

Postoczniowe tereny miały się stać nowoczesną dzielnicą z drapaczami chmur. Konserwator zabytków ich nie chce.

Aktualizacja: 22.03.2019 12:38 Publikacja: 21.03.2019 19:06

Młode Miasto – planowana dzielnica Gdańska. Wizualizacja inwestycji przy ul. Monterów

Młode Miasto – planowana dzielnica Gdańska. Wizualizacja inwestycji przy ul. Monterów

Foto: materiały prasowe

Wizja inwestorów – do których należą 73 ha terenów po dawnej Stoczni Gdańskiej – oszałamia rozmachem. Poprzemysłowa część miasta ma się zamienić w tętniące życiem Młode Miasto. Biura, osiedla, sklepy, restauracje, hotele. Nowocześnie i wysoko. Deweloperzy pokazywali już kolejne wizualizacje. Schodzące z desek kreślarskich projekty są zgodne z planem zagospodarowania.

Pomorska wojewódzka konserwator zabytków Agnieszka Kowalska uznała tymczasem, że plany zagospodarowania pozwalają na zbyt wiele, na zbyt wysoko. Wystarczy 30 metrów. Konserwator wszczęła procedurę wpisania nieruchomości do rejestru zabytków, co oznacza, że projekty są nieaktualne. Inwestorzy liczą straty. Podkreślają, że sami chcą ochrony historycznych budynków, ale niekoniecznie pustych działek. Co dalej z Młodym Miastem?

Poziomy ochrony

Jednym z deweloperów, którzy planują inwestycje w Młodym Mieście, jest Stocznia Cesarska Development. Reprezentujący ją dyrektor Gerard Shuurman podkreśla, że projekt obejmujący 16 ha zakłada ochronę i ekspozycję najcenniejszych historycznych budynków, które po przystosowaniu do nowych funkcji stałyby się ośrodkiem życia miejskiego i kulturalnego. Obok miałyby powstać nowe budynki: m.in. biurowce, sklepy, placówki kulturalne, hotele. Łączny potencjał zabudowy to 400 tys. mkw.

– Taki sposób zagospodarowania pozwoli podkreślić wyjątkową historię tego miejsca, uzupełniając ją o nową jakość przestrzenno-architektoniczną – zapewnia.

Najwyższy proponowany budynek ma 133 metry, co jest zgodne i z planem miejscowym, i z miejskim studium lokalizacji obiektów wysokościowych.

– Ochrona nie musi wykluczać nowej zabudowy czy adaptacji budynków – ocenia dyrektor projektu Stocznia Cesarska. – Nie widzimy jednak konieczności takiej samej ochrony działek niezabudowanych oraz objęcia nią wszystkich budynków, bez względu na charakter i historię. Kupując ten teren, zobowiązywaliśmy się do zainwestowania ok. 500 mln euro w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Musimy mieć jasne i bezpieczne warunki do inwestowania, w tym realistyczne wytyczne dotyczące ochrony zabytków.

Spółka Shipyard City Gdańsk ma 16 ha terenu, z czego 9 ha na półwyspie Drewnica. Poprzednik prawny firmy kupił grunty w 1999 r. Krzysztof Sobolewski, prezes Shipyard City Gdańsk, informuje, że wysokość planowanych przez firmę budynków – 25 metrów – nawiązuje do historycznej zabudowy. Na zamknięciu kanałów portowych miałyby powstać dwie 55-metrowe dominanty. Prezes Sobolewski pytany o decyzję konserwatora mówi, że „wydaje się być niezrozumiała".

Podkreśla, że obszar w granicach dawnej Stoczni Gdańskiej o powierzchni kilkudziesięciu hektarów jest w większości niezabudowany.

– Nie sprzeciwiamy się wpisowi do rejestru historycznej zabudowy tworzącej pierzeje ul. Elektryków czy wybranych budynków Stoczni Schichaua. Budynki przetrwały do dziś, bo my, ich właściciele uznaliśmy, że należy je chronić i wkomponować w nową zabudowę – podkreśla. – Jestem przekonany, że Młode Miasto powstanie, a kompromis w sprawie stopnia ochrony stoczniowej architektury zostanie osiągnięty.

Joanna Woźniak, kierownik projektu Eternum z RWS Group, dodaje, że jeśli nie uda się wybudować planowanych budynków, straty będą nie do oszacowania.

– Jesteśmy na półmetku budowy biurowca. Rozpoczęliśmy ją prawie rok przed wszczęciem postępowania konserwatora – mówi. – Konserwator na szczęście umorzył postępowanie dotyczące działki, na której powstaje Eternum. Musieliśmy jednak wstrzymać prace na sąsiednim terenie. Mamy nadzieję, że konserwator umorzy postępowanie również w tym zakresie.

– Konsekwencje podtrzymania decyzji będą dla nas bardzo bolesne. Szkoda obejmie nie tylko zobowiązania wobec partnerów biznesowych, koszty poniesione na przygotowanie inwestycji, projekty, ale również utracone potencjalne zyski. Mamy niezbędne uzgodnienia, na każdym etapie współpracowaliśmy z konserwatorem – podkreśla Joanna Woźniak. – Jesteśmy z Gdańska, szanujemy historię tego miejsca i zależy nam, aby pozostawić po sobie dobrą architekturę. Jesteśmy gotowi do rozmów.

Miejsca pracy i podatki

Inwestorzy ponoszą też, że zablokowanie inwestycji oznacza także wielkie straty dla miasta. Powołują się na analizy zespołu prof. Krystyny Dziworskiej z Katedry Inwestycji i Nieruchomości Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego.

Wynika z nich, że na terenach Młodego Miasta mogłoby powstać 55 tys. miejsc pracy, co dałoby wynagrodzenia na poziomie 250 mln zł miesięcznie. Miasto zyskałoby ok. 20 mln zł rocznie z podatków.

– Dla konserwatora priorytetem jest ochrona zabytkowej substancji – odpowiada Marcin Tymiński, rzecznik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku. – Konserwator wielokrotnie podkreślała, że zagospodarowanie przyszłego Młodego Miasta musi odbywać się z poszanowaniem istniejącego na tych terenach dziedzictwa: archeologicznego (relikty średniowiecznego Młodego Miasta), związanego z Solidarnością oraz z historią przemysłu stoczniowego. O ile nikt nie kwestionuje wartości ocalałych obiektów, o tyle problemem jest głównie wysokość zabudowy.

Dodaje, że decyzję o wpisie do rejestru zabytków postoczniowych terenów poprzedzono inwentaryzacją wszystkich zabytków przeprowadzoną m.in. przez Europejskie Centrum Solidarności i poprzedniego konserwatora.

– Można usłyszeć opinię, że wpisu do rejestru dokonuje się późno. Za późno. Zmieniło się jednak także nasze myślenie o stoczni. Na przełomie wieków praktycznie nikt nie myślał o niej jako o kompleksie pokazującym np. imponujący dorobek przemysłu stoczniowego, nie myślano także, że stocznia ma wartość jako integralny zespół – mówi Marcin Tymiński. – Na początku wieku do rejestru wpisano tylko pojedyncze obiekty związane z Sierpniem 80. Dopiero później pojawiły się m.in. inicjatywy społeczne zmierzające do objęcia ochroną znacznie większych terenów. O tym, że plany miejscowe dające pełną dowolność inwestorom nie były najlepszym z możliwych rozwiązań, świadczy np. mocno krytykowana inwestycja przy ul. Wałowej z 55-metrowymi wieżowcami.

Rzecznik podkreśla, że inwestorzy z Młodego Miasta nie mają żadnych podstaw, by występować do Skarbu Państwa z roszczeniami. – O wpisie do rejestru terenów stoczniowych mówiło się od dawna. Musieli być świadomi, że nie będą mogli działać w warunkach pełnej dowolności – ocenia.

Negatywne skutki

Władze Gdańska, jak mówi Piotr Grzelak, wiceprezydent miasta ds. zrównoważonego rozwoju i mieszkalnictwa, działania konserwatora „przyjmują ze smutkiem". – Rozumiemy troskę o zachowanie dziedzictwa, ale tego typu działania mogą doprowadzić do zablokowania inwestycji – ocenia wiceprezydent. – Młode Miasto mogłoby się stać atrakcyjną dzielnicą o charakterze mieszkaniowo-usługowym ze ścisłą śródmiejską zabudową, z wysokiej jakości przestrzeniami publicznymi, np. Drogą do Wolności, bulwarami wzdłuż Martwej Wisły oraz takimi budynkami użyteczności publicznej jak Europejskie Centrum Solidarności. Szczególnie ważne dla nas jest to, aby nowe inwestycje uwzględniały postindustrialną tożsamość miejsca – zapewnia.

Wiceprezydent się obawia, że postępowanie służb konserwatorskich wobec Młodego Miasta może mieć negatywne skutki nie tylko dla tego miejsca. Może zniechęcić do inwestowania na podobnych terenach. – O ile inwestor jest w stanie oszacować ryzyko związane z kwestiami planistycznymi, o tyle w kwestiach konserwatorskich jest skazany na uznaniowość urzędu – mówi Piotr Grzelak. – Pomorski wojewódzki konserwator zabytków zmienił swoją politykę w zakresie ochrony terenów postoczniowych po 14 latach. Niestety, obowiązujące prawo miejscowe jest podrzędne w stosunku do decyzji konserwatora jako organu rządowego.

Opinia
Magdalena Tomaszewska z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego:

- W ocenie MKiDN potrzebne jest stworzenie takiego rozwiązania, które z jednej strony zagwarantuje zachowanie genetycznej tkanki dziedzictwa Stoczni Gdańskiej, a z drugiej pozwoli na aktywizację tych terenów.

Intencją MKiDN jest zachowanie równowagi między strefą prywatną, społeczną i publiczną oraz stworzenie miejsca zachowującego pamięć, uczącego historii, rozwijającego kulturę. Miejsca do życia, pracy, edukacji i rozrywki.
Należy pamiętać, że Stocznia Gdańska oprócz bycia kolebką Solidarności jest też unikatowym skarbem światowego dziedzictwa przemysłowego, które swoimi korzeniami sięga XIX wieku.

MKiDN prowadzi działania zapobiegające unicestwieniu tego dziedzictwa i zamianie go w krainę zamkniętych osiedli. MKiDN liczy na pomoc władz miasta Gdańska i wyraża nadzieję, że uda się wypracować rozwiązanie korzystne zarówno dla inwestorów, Gdańska, jak i dla wszystkich Polaków.


Prawo musi być przejrzyste i przewidywalne

Adam Roguski, Rzeczpospolita

Pieniądze zawsze się znajdą, ekipy do budowy też. Jak jednak decydować się na ulokowanie milionów w wieloletnim z natury projekcie przy takiej niepewności związanej z regulacjami?

Nie drożejące materiały budowlane, nie koszty wynagrodzeń pracowników – o których zresztą coraz trudniej – nie wysokie ceny ziemi wydają się największym utrapieniem inwestorów. Zmorą jest nieprzyjazne otoczenie prawne. Pieniądze mimo wszystko wciąż leżą na ulicy i są dobre pomysły inwestycyjne na rynku nieruchomości, na które nie będzie brakować kupców.

Co z tego, skoro zanim wbije się łopatę, najpierw trzeba przejść maraton – mniejsza już, że należy zabiegać o dziesiątki pozwoleń od różnorakich instytucji, wyprodukować setki stron dokumentów, wyczekiwać odpowiedzi. To jeszcze byłoby do przełknięcia. Gorzej, że w jednym mieście procedury wyglądają tak, a w drugim inaczej, że jedna instytucja interpretuje przepisy tak, a kolejna odmiennie. Trudno zaakceptować uznaniowość decyzji, a zwłaszcza zmienianie reguł w trakcie gry.

– Wydaje się, że najbardziej niewdzięcznym etapem w procesie inwestycyjnym dewelopera jest przeprowadzenie formalności administracyjnych. Mimo jednego obowiązującego w całym kraju prawa normującego realizację projektów nieruchomościowych, każdy urząd ma nieco inną specyfikę działania, przywiązuje większą wagę do innych aspektów projektu budowlanego i jego dokumentacji – mówił swego czasu Michał Sapota, wówczas prezes Murapolu, największego pod względem zasięgu dewelopera mieszkaniowego w Polsce.

Żeby być sprawiedliwym, bywają przypadki odmienne – że to inwestor prowadzi grę, kiedy nie wszystkie reguły zostały ustalone, forsuje projekt, mając świadomość, że kwestie prawne nie są jednoznaczne. Myślę jednak, że takie sytuacje zdarzają się rzadziej. Opinie o mało przyjaznym, zmiennym i niepewnym otoczeniu regulacyjnym formułowane są nie tylko przez deweloperów, ale i przez inwestorów czysto finansowo zainteresowanych nabywaniem nieruchomości.

Można zażartować, że w tym kontekście ciekawie wygląda wątek legalizacji samowoli budowlanych. Tylko jak ukryć przed światem na lata wielofunkcyjną inwestycję realizowaną na kilku hektarach?

Nieruchomości
Ponad ćwierć miliarda złotych zysku Grupy Atal
Nieruchomości
Alides Polska po raz czwarty w Warszawie. Wybuduje osiedle na Woli
Nieruchomości
Sejm pracuje nad zmianami w podatku od nieruchomości. Zegar tyka
Nieruchomości
Indeks nastrojów deweloperów. Rośnie pesymizm, ceny mieszkań spadają
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Nieruchomości
Nowe życie Stoczni Cesarskiej. Jest zgoda na mieszkania i usługi
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje